„Ostatni na Mississippi”, czyli CSS
„Arkansas” wyrusza na wojnę.
Choć wojna secesyjna kojarzy się głównie
z działaniami prowadzonymi w Wirginii i na Wschodnim Teatrze Działań Wojennych,
toczyła się ona w wielu innych miejscach na terytorium Stanach Zjednoczonych.
Nie tylko zresztą na lądzie, ale w wielu przypadkach na wodzie. Jednym z
obszarów o największym znaczeniu dla obu stron była rzeka Mississippi i jej
liczne dopływy. Największa z rzek Ameryki Północnej zajmowała też poczesne
miejsce w opracowanym przez gen. Winfielda Scotta planie, który miał
doprowadzić zbuntowane Południe do ponownego uznania zwierzchności Unii.
Plan „Anakonda” przewidywał otoczenie zbuntowanych
stanów ścisłą blokadą morską, oraz zdobycie przez siły federalne pełnej
kontroli nad Mississippi, co przecięło by terytorium Konfederacji na dwie
części. By to osiągnąć należało uprzednio zająć najważniejsze porty na tej
rzece: Memphis, Nowy Orlean i Vicksburg. Konfederaci oczywiście zdawali sobie
sprawę z zamiarów przeciwnika i próbowali przeciwdziałać. O ile jednak
ściągnięcie dodatkowych oddziałów lądowych, czy wybudowanie fortów i umocnień
nie wymagało wiele czasu, to zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja, jeśli
idzie o budowę floty wojennej. Na początku
konfliktu Konfederaci nie dysponowali de facto żadnymi jednostkami, które można by nazwać okrętami
wojennymi. Dopiero później utworzono dwie eskadry - jedną broniącą Nowego Orleanu i drugą zwaną
„Flotą Obrony Rzeki” w górnym brzegu Mississippi. Składały się na nie
przebudowane statki handlowe, promy czy holowniki, doraźnie przystosowane do
prowadzenia działań wojennych. Przewagę, co prawda nie ilościową, a jakościową
nad flotą Unii miało zapewnić pięć potężnych pancerników, których budowę
rozpoczęto w położonych nad Mississippi portach. Zły los sprawił, że tylko
jeden z nich został wcielony do służby i miał wywrzeć ogromny, choć
krótkotrwały wpływ na przebieg walk na największej rzece Stanów Zjednoczonych. Nazwano go CSS „Arkansas”
Pancernik "Arkansas" w całej krasie. |
Trudne narodziny
Sekretarz
Marynarki Konfederacji – Stephen R. Mallory przewidywał początkowo, że
największe okręty nowo powstałego państwa powstaną w stoczniach zagranicznych
- we Francji i Wielkiej Brytanii. Gdy
okazało się to nierealne, zwrócił się o pomoc do lokalnych przedsiębiorców.
Mallory nie chciał jednak budowy floty złożonej z drewnianych pełnomorskich
okrętów. Planował oprzeć się na opancerzonych żelazem jednostkach, które być
może nie będą przemierzać oceanów, ale zapewnią Konfederacji pełną ochronę nad
swymi wybrzeżami, jak też wodami śródlądowymi. Jesienią 1861 roku podpisano
kontrakty na budowę pięciu pancerników mających operować na Mississippi. Bracia
Asa i Nelson Taft rozpoczęli w Nowym Orleanie budowę pierwszego z nich, który
miał nosić nazwę „Mississippi”. E.C.
Murray otrzymał kontrakt na budowę drugiego – „Louisiana”, tym samym mieście. Trzeci - „Eastport”, będący kompletnie przebudowanym parowcem rzecznym o
nazwie „C.E. Hillman” miał powstać w
Cerro
Gordo na rzece Tennessee. Dla dwóch
kolejnych, bliźniaczych „Tennessee” i „Arkansas” na miejsce
narodzin wybrano Memphis.
Kontrakt
na ich budowę otrzymał John Shirley. Projektantem był zaś John L. Porter,
Naczelny Konstruktor Marynarki CSA. Stępki pod oba pancerniki położono w pospiesznie
zbudowanej stoczni, położonej na południe od Memphis, w miejscu zwanym Fort
Pickering w październiku 1861 roku. Optymistycznie przyjęto, że zostaną one
wcielone do służby do 24 grudnia tegoż roku. Jak miało się niebawem okazać, był
to termin zupełnie nierealny. Mimo ponagleń i próśb Shirleya o wsparcie,
skierowanych do władz wojskowych, brakowało praktycznie wszystkiego: zarówno
ludzi jak i materiałów. O ile drewno dębowe pochodziło z kilku tartaków
zlokalizowanych w promieniu sześciu mil od stoczni, to już sosnę musiano
transportować koleją ponad sto mil. Do opancerzenia okrętu z konieczności
trzeba było użyć szyn kolejowych, bo innego materiału po prostu nie było.
Również praktycznie niedostępny był wykwalifikowany personel stoczniowy. Mimo
podejmowanych działań Shirleya, prace posuwały się w żółwim tempie. Termin ukończenia pancerników dawno juz minął,
a do końca budowy było ciągle daleko. Z braku rąk do pracy zdecydowano się
prowadzić roboty tylko na jednym z pancerników. Był nim „Arkansas”. Dowódca konfederackiej Armii Mississippi – generał
Pierre G.T. Beauregard zaniepokojony przedłużającą się ciągle budową wysłał w
połowie marca 1862 roku do Memphis por. J.J. Guthrie, który sporządził raport dotyczący
postępu prac przy budowanych okrętach. Określał on datę wodowania pierwszego z
nich na: „za sześć tygodni, a drugiego
szybciej”. Jak się okazało i te szacunki były nazbyt optymistyczne. Problemem
był także wyznaczony na dowódcę pancernika porucznik Charles H. McBlair, który
zupełnie sobie nie radził. Konsekwencją tego był zupełny brak postępów przy budowie
okrętu. Na wiadomość o upadku Nowego Orleanu, 26 kwietnia, Blair zdecydował się
opuścić Memphis i odholować „Arkansas”
w bezpieczniejsze miejsce. Tak więc pierwszy „rejs” odbył się na holu parowca „Capitol”. Holowana była też barka z
płytami przeznaczonymi na pancerz, ale pechowo zatonęła ona już na rzece Yazoo.
Jeszcze większym nieszczęściem, było spalenie niezdolnego do rejsu CSS „Tennessee”. Nowym miejscem pobytu była
miejscowość Greenwood nad rzeką Yazoo.
Może i było ona bezpieczna, ale zupełnie pozbawiona jakiejkolwiek
infrastruktury stoczniowej. W konsekwencji pancernik stał tam nieukończony
przez kolejny miesiąc. W końcu
poirytowany nieudolnością McBlaira, Mallory odwołał go. Nowym dowódcą „Arkansas”, który miał ukończyć, a
potem przetestować pancernik w boju
został porucznik Isaac Newton Brown. Dobiegał on pięćdziesiątki, pochodził co
prawda z Kentucky, ale potem przeniósł się do Mississippi. Większość życia
spędził w U.S. Navy, odznaczając się w wojnie z Meksykiem. W czasie swej
długoletniej kariery brał udział w wielu rejsach dalekomorskich, m.in.
okrążając dwukrotnie kulę ziemską. Po znalezieniu się w szeregach marynarki Konfederacji, brał udział w fortyfikowaniu
Fort Donelson i Wyspy nr 10. Kierował też stocznią marynarki w Nowym Orleanie. Brown
uważany był za człowieka odważnego, o niespożytej energii i zdolnościach
organizacyjnych. Te dwie ostatnie cechy bardzo miały mu się przydać w trakcie
budowy „Arkansas”. 24 maja Brown
zastąpił Blaira na stanowisku dowódcy pancernika. Stan prac, jaki zastał po
przyjeździe nie napawał optymizmem. Kadłub był co prawda opancerzony, ale
kazamata już nie. Nie wycięto w niej nawet otworów strzelniczych. Maszyny
wymagały instalacji, armaty co prawda były na pokładzie, ale nie sporządzono do nich lawet. Podobnie, nikt nie zatroszczył
się o amunicję do dział. Brown natychmiast przystąpił do energicznych działań.
Dzień po swoim przyjeździe, zarządził by „Arkansas” został przeholowany do Yazoo City, gdzie
znajdowała się potrzebna do ukończenia okrętu stocznia. Brakowi rąk do pracy
Brown zaradził werbując dwustu stacjonujących w okolicy żołnierzy. Ściągnięto
też Murzynów z okolicznych plantacji. Apel do miejscowej ludności pozwolił na
znalezienie brakujących kowali, cieśli i mechaników. Wprowadzono ścisłą dyscyplinę,
a kilku niepokornych aresztowano. Przy burcie pancernika zakotwiczył parowiec „Capitol”, na którym znaleźli
zakwaterowanie pracujący na „Arkansas”
robotnicy. Maszyny statku wykorzystano do zasilania części potrzebnych do
budowy urządzeń. Wkrótce praca ruszyła pełną parą. Budowę kontynuowano
nieprzerwanie przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Płyty pancerne wydobyto z
zatopionej wcześniej barki, proch wytwarzano na miejscu, w Yazoo City, amunicję
w Jackson, w tym samym mieście zbudowano lawety do dział. Przewieziono je do
Yazoo w konwoju zaprzężonych w woły wozów. Dowodził nim zastępca dowódcy pancernika
– por. Henry K. Stevens, który okazał się niezwykle przydatnym oficerem. W
ciągu pięciu tygodni dokonano olbrzymiego postępu w budowie. Z czegoś, co z
grubsza przypominało jednostkę pływającą, powstał potężny pancernik mogący
śmiało walczyć z każdą jednostką Unii.
„Arkansas” był typowym pancernikiem Konfederacji. Posiadał
najprawdopodobniej około 800 ton wyporności. Długość jego wynosiła 165 stóp [1] (50.3m)
szerokość 35 stóp
(10.7m), a zanurzenie 11,6 (3,5m). Posiadał opancerzoną kazamatę, w której umieszczono
dziesięć dział. Była ona chroniona przez ułożony na kilku warstwach drewna i
wzmocniony belami bawełny, żelazny pancerz o grubości dwóch cali. Było to
mniej, niż na wielu innych pancernikach. Przykładowo słynna „Virginia” posiadała pancerz o grubości
czterech cali, a „Tennessee II”
nawet sześciu. Dodatkowo ściany boczne kazamaty nachylone były pod kątem
mniejszym niż na innych okrętach, co automatycznie czyniło je mniej odpornymi
na ostrzał. Ściana przednia i tylna nachylone były pod kątem 35°. Sytuacja
sprawiła, że część osłony pancernej nie została zamontowana przed wyruszeniem
okrętu do boju. Na dachu przedniej części kazamaty znajdowała się sterówka, za nią zaś pojedynczy komin.
Opancerzenia sterówki nie zdążono dokończyć i jak się miało okazać była to
jedna z najbardziej wrażliwych części okrętu. Kazamata i sterówka były koloru
brązu lub rdzy, komin zaś czarny. Podstawową bronią pancernika była liczna
artyleria. Przednia bateria składała się z dwóch ośmiocalowych dział gładkolufowych,
tylna zaś z dwóch 6,4 calowych dział gwintowanych Brooke’a. Reszta artylerii
wchodziła w skład baterii burtowych, po
trzy z każdej strony. Były to dwa kolejne gwintowane działa 6,4 cala Brooke’a oraz po
dwie gładkolufowe 32-funtówki i 68-funtówki
Dahlgrena[2]. Cztery
ostatnie były działami haubicznymi (z franc. canon-obusier), przystosowanymi do wystrzeliwania granatów, a nawet
kartaczy i szrapneli. Szczególnie przydatne
były one w czasie walki z okrętami drewnianymi, a te stanowiły większość floty
Unii. Prócz artylerii „Arkansas” wyposażony był w zamocowany
na dziobie taran. Napęd zapewniały dwie maszyny parowe o łącznej mocy 900 km , co pozwalało na
osiągnięcie, całkiem sporej jak na tej klasy pancernik, prędkości maksymalnej
rzędu ośmiu węzłów. Pancernik posiadał też dwie śruby. Dno jego było na
znacznej długości płaskie, co ułatwiało żeglugę po pełnych mielizn rzekach. Załogę
tworzyło trzynastu oficerów i ponad 200 „marynarzy”. Prócz Browna, Stevensa i
oficerów w jej skład wchodziło stu marynarzy służących wcześniej na zatopionych
kanonierkach, sześćdziesięciu artylerzystów z Missouri przysłanych przez gen.
J. Thompsona (byli dobrze wyszkoleni, ale nigdy nie służyli na okrętach) i
czterdziestu ochotników z kilku pułków piechoty z Luizjany stacjonujących w
Vicksburgu. „Arkansas” stałby sobie
spokojnie na Yazoo przez następne tygodnie, gdyby nie dramatyczny dla
konfederatów rozwój sytuacji na Mississippi.
[1] Długość podaję za:
T. Gibbons, Warships and Naval Battles of the Civil War, s.54. R. Field szacuje
natomiast długość pancernika na 175 stóp .
[2] R. Luraghi
pisze, że były to działa 100-funtowe Dahlgrena. W dostępnych pracach spotyka
się różne typy dział użytych na pancerniku i różną ich liczbę - od sześciu do dziesięciu. Należy jednak
pamiętać, że choć „Arkansas” miał
być pierwotnie wyposażony w sześć dział, Brown zamontował nań cztery dodatkowe
lufy. Sam Brown pisał, że artyleria pancernika składała się z dziesięciu dział:
dwóch 64-funtowych dział gładkolufowych kalibru 8 cali na dziobie, dwóch
gwintowanych 32-funtowek na rufie (Brooke) oraz w bateriach burtowych: czterech
100-funtowych dział zwanych Columbiadami (gładkolufowe) i dwóch sześciocalowych
dział morskich. (6,4’
Brooke?).
Kanonierka pancerna "Carondelet"
- pierwszy przeciwnik konfederackiego pancernika.
|
Bitwa która przeszła do legendy
Gdy
w lutym 1862 roku siły Unii rozpoczęły ofensywę, nikt chyba nie spodziewał się,
że w krótkim czasie odniesie ona takie
sukcesy. W górnym biegu rzeki wojska
gen. U.S. Granta zdobyły na początku tegoż miesiąca dwa ważne bastiony w
dorzeczu Mississippi: Forty Donelson i Henry w Tennessee.[1] Do
niewoli trafiły tysiące jeńców, a co gorsza trzeba było zatopić, nieukończony
pancernik „Eastport”. Konfederatom
nie udało się go zupełnie zniszczyć, bo został on potem odbudowany i wcielony
do floty Unii. 25 lutego wojska Unii wkroczyły do Nashville. W kwietniu
stoczono też krwawą bitwę pod Shiloh. Prawie w tym samym czasie upadł
konfederacki fort na Wyspie nr 10, później New Madrid i Fort Pillow. Co prawda
w wyniku akcji kilku taranowców z Floty Obrony Rzeki (kmdr James E. Montgomery)
udało się zadać poważne straty eskadrze pancernych kanonierek kmdr. Charlesa H.
Davisa, ale 6 czerwca Davis i płk Charles Ellet Jr., powetowali sobie tą
porażkę rozbijając zupełnie eskadrę Montgomery’ego koło Memphis.[2] Miasto
to wkrótce zostało zajęte bez oporu przez siły Unii. 29 czerwca Davis wyruszył
w stronę Vicksburga, gdzie miał połączyć się z eskadrą komandora Farraguta.
Kolejny,
i największy cios spadł na konfederatów w dolnym biegu rzeki. 24 kwietnia zniszczona
została przez komandora Davida G. Farraguta konfederacka eskadra broniąca
Nowego Orleanu. Wkrótce upadło samo miasto, a 28 kwietnia poddały się broniące
go forty Jackson i St. Philip. Znajdujący się ciągle w budowie CSS „Mississippi” został spalony, „Louisianę” zaś, wykorzystaną jako
pływającą baterię wysadzono w powietrze.
Następnym celem ofensywy Unii był Vicksburg
- miasto położone nad Mississippi w
połowie drogi między Nowym Orleanem i Memphis. Pierwszy raz flota Unii pojawiła
się koło miasta w drugiej połowie maja. Komodor Farragut postanowił jednak się
cofnąć, uzasadniając to brakiem wystarczających sił lądowych do obsadzenia
miasta. Osiemnastego czerwca okręty Unii
ponownie pojawiły się pod Vicksburgiem. Tym razem były to dwie eskadry pod dowództwem Portera i Farraguta, które
przypłynęły z Nowego Orleanu, oraz siły Elleta i Davisa z Memphis. Na
towarzyszących Farragutowi transportowcach znajdowalo się siedem tysięcy
żołnierzy. 28 czerwca przeprowadzono pierwszy duży atak floty na miasto.
Zakończył się on remisem, ale wiadome stało się, że Vicksburg długo się nie
utrzyma.
24
czerwca 1862 roku gen. Van Dorn przerażony
możliwością szybkiego upadku Vicksburga poprosił prezydenta Davisa o oddanie
pancernika pod swoją komendę. Prezydent również zaniepokojony
sytuacją na Mississippi szybko wyraził zgodę.
W
międzyczasie komandorzy Farragut i Davis
otrzymali informacje, że na Yazoo konfederaci pracują nad budową jakiego
większego okrętu wojennego. Jego charakterystyka, jak też stan zaawansowania
budowy nie były jednak znane. W celu wyjaśnienia sytuacji, 27 czerwca, na misję zwiadowczą wysłano dwa drewniane
taranowce z zespołu ppłk. Elleta. Po przepłynięciu okolo 15 mil pojawiły się one
niedaleko Liverpool Landing, przy ujściu Yazoo. Fakt ten spowodował
natychmiastowe zatopienie znajdujących się tam konfederackich kanonierek i
ostatniego niedobitka z Floty Obrony Rzeki - taranowca „Van Dorn”. Zbyt pośpieszna decyzja dowodzącego tym
zespołem kpt. Pinkneya sprawiła, że „Arkansas”
stał się teraz jedynym dużym konfederackim okrętem w tym rejonie. Na
szczęście ppłk Ellet nie zdecydował się na przebijanie przez zbudowaną na rzece zaporę i powrócił
pod Vicksburg.
Prace
na pancerniku trwały tymczasem przez cały czas. Dwudziestego czerwca wyruszył
on z Yazoo City w stronę, odległego o 25 mil w dół rzeki, Liverpool Landing. Znajdowała
się tam zapora zagradzająca okrętom Unii dalszy marsz w górę Yazoo River. Podczas
pierwszego rejsu sprawdzano maszyny i szkolono załogę. Po dwóch tygodniach
pancernik wyruszył w drogę powrotną w celu przeprowadzenia modyfikacji i
ostatecznego wykończenia.
Brown
planował, że „Arkansas” będzie
szachował unijna żeglugę, kontrolując rzekę Yazoo i jej dopływy, a od czasu do
czasu wyprawiał się na Mississippi, by z zaskoczenia atakować słabsze okręty
przeciwnika. Miał więc w pewnym sensie spełniać rolę „fleet in being”, wiążąc
samą swoją obecnością znacznie większe siły przeciwnika. Pechowo jednak gen.
Van Dorn, dzielny i zdolny oficer, ale wojsk lądowych, miał zupełnie inną
koncepcję użycia pancernika. Przeceniał on znacznie możliwości swego okrętu i w
wydanym Brownowi rozkazie, nakazywał, by „Arkansas”
wyruszył w stronę Vicksburga i rozprawił się z atakującymi miasto eskadrami
Unii. Następnie po postoju w tym mieście pancernik miał ruszyć w dalszą podróż
w dół rzeki i ostatecznie przedrzeć się do Mobile w Alabamie. Ta część planu
była zupełnie nierealistyczna, bo „Arkansas”
musiałby płynąć po otwartym morzu, co przy jego słabej dzielności byłoby rzeczą
trudną. Po drodze zresztą czekałoby go przeprawa z fortami strzegącymi Nowy Orlean. Trudno też
przypuszczać, że U.S. Navy biernie przyglądałaby się takiemu rejsowi.
Czternastego
lipca z ciężkim sercem Brown przystąpił
do realizacji rozkazu Van Dorna. Pancernik opuścił Yazoo City i po przejściu
przez zaporę, skierował się w stronę Mississippi i Vicksburga. Spokojna podróż nie trwała jednak długo, gdyż
wkrótce zauważono, zbliżające się z
przeciwka, trzy okręty wojenne.
Zbieg
okoliczności sprawił, że federalni dowódcy postanowili dokonać kolejnego
rozpoznania rzeki Yazoo. O ile wierzono,
że rzeczywiście konfederaci budują tam jakiś większy okręt, to nie brano
zupełnie pod uwagę, że może on być już prawie ukończony. Bitwa zaś z nim była
zaś całkowitą abstrakcją.
Zauważony
z pancernika zespół składał się z płynącej na przedzie drewnianej kanonierki „Tyler” , taranowca „Queen of the West” i kanonierki
pancernej „Carondelet”. „Tyler” była bocznokołowcem o wyporności 420 ton. Była nieźle, jak na swą
wielkość, uzbrojona w sześć 8-calowych
armat gładkolufowych i jedno gładkolufowe działo 32 funtowe. Wadą jej był
jednak brak opancerzenia. „Queen of the
West” była bocznokołowym, drewnianym
taranowcem, wsławionym zatopieniem konfederackiego okrętu „General Lovell” w bitwie pod Memphis (czerwiec 1862). Posiadała
wzmocniony, umożliwiający atak taranem dziób, ale dość słabą artylerię: jedną
30-funtową armatę gwintowaną Parrotta na dziobie i najprawdopodobniej trzy
12-funtowe haubice w bokach przedniej nadbudówki. Przy wyporności 406 ton była jednostka dość
szybką i zwrotną, ale pozbawioną opancerzenia.
Wady tej nie posiadał trzeci z okrętów Unii - pancerna kanonierka „Carondelet”. Jej kazamatę osłaniał 2,5 calowy pancerz. Również
sterówka była opancerzona (1,25’ ).
Kanonierka była też najsilniej uzbrojona w: cztery 8-calowe działa gładkolufowe
i dziesięć dział gwintowanych: jedno 42-funtowe, sześć 32-funtowych, jedno
50-funtowe jedno 30-funtowe i jedno
12-funtowe. Z całej trójki była też największa - wypierała 512 ton[3].
Jak
już wspomniano wcześniej celem małego zespołu było sprawdzenie, w jakim stopniu
zaawansowania znajduje się budowa konfederackiego pancernika. Zresztą niektórzy
przypuszczali, że „mityczny pancernik” w ogóle nie istnieje.
Tym
większe zaskoczenie wywołała unosząca się w niebo, zza zakrętu rzeki, ciemna smuga dymu zwiastująca, że zbliża się
jakaś jednostka. Był to oczywiście „Arkansas”
już od 24 godzin przemierzający rzekę Yazoo. Teraz znajdował się już na tzw.
„Starym Kanale”, czyli dawnym korycie Mississippi, obecnie zaś miejscu,
nieopodal którego Yazoo łączy się ze swą większą siostrą.
Na
konfederackim pancerniku szybko zidentyfikowano płynące w gorę rzeki jednostki
jako federalne. Zresztą jaki własny okręt mógł się tu znajdować? Określono też
ich klasy: jeden pancernik i dwie kanonierki. Przeciwnicy byli zbyt blisko
siebie, by nie doszło do starcia.
Pierwsza
ogień otworzyła „Tyler”. Jej dowódca nie widział bandery na tajemniczej jednostce,
ale był przekonany że to wrogi pancernik. Po oddaniu kilku strzałów kanonierka
zrobiła szybki „w tył zwrot” i rozpoczęła odwrót w stronę pozostałych dwóch
okrętów zespołu. Te jednak również nie miały ochoty na bitwę i uczyniły
podobnie. Commander (kpt.) H. Walker,
dowodzący „Carondelet”, oraz całym
zespołem, został po bitwie skrytykowany za wystawienie
najbardziej wrażliwej części swego okrętu, czyli rufy, pod ogień
przeciwnika. Bronił się potem, że gdyby płynął naprzód,
zostałby bez wątpienia staranowany i zatopiony przez silniejszego
przeciwnika.
Walke
miał poniekąd rację, bo kmdr Brown rzeczywiście planował wpierw obezwładnić „Carondelet” ogniem artyleryjskim, a
potem staranować. Ciekawostką jest fakt że obaj dowódcy dobrze się znali sprzed
wojny i byli nawet przyjaciółmi. Żaden z nich nie wiedział jednak, iż złośliwy
los sprawił, że walczą przeciw sobie.
„Arkansas” zignorował dwa drewniane okręty Unii i strzelając
zażarcie powoli skracał dystans do uciekającego „Carondelet”. Gdy był około 100 metrów od
przeciwnika, dziobowe działa pancernika przerwały ogień. Unijna kanonierka była
zbyt blisko i Brown wydał rozkaz do taranowania. Wydawało się, że los „Carondelet” jest przesądzony, gdy w
ostatniej chwili „Arkansas” zmienił
kurs i zamiast uderzyć w przeciwnika, wykonał zwrot i ocierając się o
przeciwnika, przeszedł tuż obok niego. Brown wyjaśnił później, że bał się wpadnięcia prosto na brzeg, a unieruchomienie
pancernika mogło uczynić go łatwym łupem nawet dla znacznie słabszych okrętów
Unii. Przepływając jednak wzdłuż federalnej kanonierki, „Arkansas” oddał salwę burtową prosto w jej burtę, poprawiając
następnie z dział rufowych. Jeden z pocisków zerwał łańcuch łączący koło
sterowe ze sterem i kanonierka pozbawiona możliwości kierowania wpakowała się
prosto na brzeg. Unieruchomiony i poważnie uszkodzony po trafieniach 17
ciężkimi pociskami, mając też około 30 zabitych i rannych na pokładzie, unijny
okręt przestał być groźny.
Brown
przeniósł teraz ogień w kierunku uciekającej „Tyler”. Ta płynęła z maksymalną prędkością i konfederaci nie mogli
się do niej zbliżyć. Kpt. William Gwin,
dowodzący kanonierką zdawał sobie sprawę, że mimo, że udaje mu się utrzymać
przeciwnika 200-300
metrów za sobą, to i tak wystarczy jeden celny pocisk,
by ucieczka dobiegła kresu. „Tyler”
dysponowała wszak na rufie tylko jedną 32-funtową armatą. To zbyt mało na
takiego przeciwnika. Nie docenił jednak swych artylerzystów. Celne pociski
uderzyły prosto w komin „Arkansas” wyrywając potężne dziury. Spowodowało to
natychmiastowy spadek ciągu powietrza w kotłach i drastyczny spadek prędkości z
siedmiu do najwyżej dwóch węzłów. Inny pocisk uderzył prosto w sterówkę
zabijając jednego z pilotów, kolejny ogłuszył Browna, który padł nieprzytomny
na pokład.[4] Wykorzystując widoczny spadek prędkości
pancernika, oba okręty Unii uciekły z maksymalną prędkością w dół Mississippi.
Nie
był to jednak koniec „przygód” pancernika. Wpłynął on na szerokie wody tej
wielkiej rzeki. Do Vicksburga pozostało zaledwie 12 mil . Prędkość okrętu
wzrosła do trzech węzłów, sprzyjał mu też fakt, że płynął z prądem. Także
Brown, mimo rany głowy doszedł do siebie. Niestety, tak się pechowo złożyło, iż
w połowie drogi do upragnionego portu urządziły sobie kotwicowisko okręty
federalnych eskadr Farraguta i Davisa. Wzdłuż brzegu, gdzie znajdował się stan
Luizjana stanęły transportowce, wzdłuż przeciwnego, gdzie leżał Vicksburg
okręty wojenne. Najbliżej zbliżającego się pancernika znajdowała się eskadra,
należących do U.S. Army, czterech taranowców ppłk. Alfreda Elleta. Dalej stało
osiem okrętów eskadry Farraguta, łącznie z flagową korwetą parową „Hartford”[5], a następnie trzy
kanonierki pancerne Davisa, ex-konfederacka kanonierka „Sumter” i przerobiona z promu kanonierka USS ”Essex”. Najdalej w dół rzeki kotwiczyły niewielkie jednostki
moździerzowe, przydatne w walkach przeciwko umocnieniom, ale bezbronne wobec
okrętów przeciwnika. By dotrzeć do Vicksburga, „Arkansas” musiał przedefilować przed całą tą flotą.
Odgłosy
walki słyszane były na okrętach Unii już od 6.00 rano. Przypuszczano jednakże,
że to wysłana trójka okrętów
ostrzeliwuje jakieś cele na lądzie. Gdy jednak kanonada zaczęła się nasilać, na
niektórych okrętach zaczęto przygotowywać się do walki (np. na kanonierce „Benton” z zespołu Davisa). Gdy jednak
kwadrans po siódmej zza zakrętu rzeki wypadły „Queen of the West” i poważnie uszkodzona już „Tyler” (otrzymała 11 trafień, 8 ludzi na jej pokładzie zginęło, 18
było rannych)), a za nimi podążający powoli „Arkansas”, unijna eskadra była zupełnie niegotowa do nadchodzącego
starcia.
Brown,
mimo zaskoczenia widokiem dziesiątek zakotwiczonych jednostek nie stracił
animuszu. Rozkazał ocalałemu pilotowi, zbliżyć się maksymalnie do
zakotwiczonych taranowców, by nie miały zbyt wiele miejsca na wykonanie taranu.
Ta część planu się powiodła, ale gdy pancernik znalazł się na wysokości
jednostek Farraguta, spadł nań grad pocisków. Pierwsza otworzyła ogień
kanonierka „Kineo”. Potem dołączył „Hartford” i reszta okrętów. Sam unijny
dowódca chodził po pokładzie swego flagowca w szlafroku, co może świadczyć,
jaką niespodziankę uszykowali mu konfederaci. „Arkansas” w międzyczasie przepływał wzdłuż unijnego szyku
ostrzeliwano kolejno przez zakotwiczone okręty. USS „Richmond” wystrzelił z najbliższej odległości całą salwę burtową,
w przepływający tuż obok pancernik. Normalny okręt po czym takim miałby dosyć.
Na „Arkansas” salwa ta nie zrobiła
jednak najmniejszego wrażenia, co zdumiało kpt. Aldena, dowódcę „Richmond”. Pancernik otrzymał mnóstwo dalszych
trafień, ich liczbę trudno oszacować. Gdyby nie mocny pancerz, zostałby rozerwany
na strzępy. A tak większość celnych pocisków odbijała się nieszkodliwie od
ścian kazamaty. Nie wszystkie jednak. Jeden z nich wystrzelony z „Hartforda” przebił pancerz i
eksplodował na pokładzie artyleryjskim, masakrując obsługę jednej z 32-funtówek.
Czterech kanonierów zginęło na miejscu, dowódca działa zaś doznał tak wielkiego
wstrząsu psychicznego, że nigdy już nie powrócił do zdrowia. Drugie trafienie
zabiło kolejnego artylerzystę. Trzeci pocisk uśmiercił kolejnych trzech ludzi.
Tyluż samo odniosło rany. Zestrzelona została też bandera, ale jeden z
midszypmenów, ryzykując własne życie, zawiesił kolejną. Niepotrzebnie, wkrótce
i ta przepadła.
Nie
tylko pancernik przeżywał ciężkie chwile. Taranowiec „Lancaster” spróbował staranować przeciwnika. W trakcie ataku celny
pocisk trafił go prosto w kocioł. Wydostająca się zeń gorąca para dotkliwie
poparzyła wielu marynarzy. Część z nich wyskoczyła w szoku za burtę, niektórzy
z nich utonęli. Dodatkowo „Lancaster”
został celnie ostrzelany przez własne jednostki, co dodatkowo powiększyło
straty.
- Był słaby wiatr, albo nie było go w ogóle i
dym z dział wisiał w powietrzu. Artylerzyści obu stron często strzelali w
błyski wystrzałów, pomimo tego że strzelano z bardzo bliskiego zasięgu. –
opisywał bitwę por. Brown.
Ostrzeliwując
kolejno federalne jednostki w ciągu pół godziny pancernik dotarł do ostatniej z
nich: kanonierki „Benton”. Zdążyła
już ona podnieść kotwicę. Oba okręty wymieniły salwy burtowe. „Benton” następnie spróbował
powstrzymać przeciwnika przed dotarciem do zbawczego portu, ostrzeliwując jego
rufę. Brown nie miał jednak ochoty na przedłużanie bitwy. Pancernik był
poważnie nadwyrężony, część artylerii niesprawna, napęd uszkodzony, a na
pokładzie, prócz samego Browna, 10 zabitych i 15 rannych[6]. Ostatecznie
pościg „Bentona” i jeszcze jednej
kanonierki został powstrzymany przez baterie nadbrzeżne Vicksburga. Gdy
pancernik, pokiereszowany, ale zwycięski wyłonił się z dymu i zakotwiczył przy
nabrzeżu, dookoła stały setki wiwatujących mieszkańców miasta. Cała bitwa była
bowiem doskonale widoczna i obserwowały ją tysiące (podobno do 20 000)
cywilów i żołnierzy. Byli wśród nich generałowie John Breckinridge i Earl Van
Dorn. Ten ostatni nie mogąc doczekać, aż „Arkansas”
zacumuje przy brzegu, popłynął osobiście małą łódką, by jak najszybciej znaleźć
się na pokładzie pancernika. Ci, którzy widzieli wnętrze kazamaty opisywali je
jako rzeźnię, z leżącymi wszędzie szczątkami członków załogi, dziurami w
ścianach, masą różnych szczątków na pokładzie i śliskimi od krwi trapami.
Straty na okrętach federalnych były jeszcze większe. Na „Lancaster” zginęło lub zaginęło siedmiu marynarzy, co najmniej czterech zostało rannych. Łącznie
siły federalne miały 18 zabitych, 10 zaginionych i 50 rannych, oraz pięć
uszkodzonych jednostek: ”Carondelet”,
„Tyler”, „Lancaster”, „Sumter” i „Wynona”.[7]
[1] Fort Donelson leżał nad rzeką Cumberland, a Ft. Henry
nad rzeka Tennessee.
[2] Ocalał tylko jeden konfederacki taranowiec „Van Dorn”. Siedem pozostałych
przepadło. Ellet został śmiertelnie ranny. Funkcję dowódcy unijnych taranowców
przejął jego brat Alfred.
[3] Albo około 800 ton, co przy jej rozmiarach i opancerzeniu
nie jest niemożliwe.
[4] Podobno został on też draśnięty w głowę kulą Minie,
wystrzeloną przez strzelca znajdującego
się na pokładzie „Tyler”. Jeśli tak
było, to byłby to rewelacyjny strzał, gdyż Brown znajdował się w opancerzonej
sterówce i pocisk musiałby przedostać się przez wąską szczelinę obserwacyjną!
Wiadomo, że na pokładzie kanonierki znajdowała się kompania strzelecka
przynależna do 4. Pułku Piechoty z Wisconsin.
[5] Klasyfikowana też jako sloop.
[6] Spotyka się
tez inne szacunki: 12 zabitych i 18 rannych (Field) lub 16 zabitych i 25
rannych (Beck)
[7] Wg R. Field, Confederate
Ironclad vs Union Ironclad, Oxford 2008, eskadra Unii straciła 42 zabitych i 69
rannych.
"Arkansas" w boju z flotą
federalna koło Vicksburga.
|
W Vicksburgu
Stan
„Arkansas” po bitwie pozostawiał
wiele do życzenia. Lewa strona kazamaty została wielokrotnie trafiona, co
spowodowało poważne uszkodzenia pancerza. Komin podziurawiony jak sito,
roztrzaskane szalupy i wiele drobniejszych uszkodzeń. Dodatkowo pojawiły się
problemy z załogą, której część padła, a dodatkowo zeszła z okrętu grupa
żołnierzy, która miała płynąć tylko do Vicksburga. Zostało niewielu, ciężko
było nawet zgromadzić obsadę do dział. Zdesperowany Brown szukał zastępców,
gdzie tylko mógł, ale z miernym skutkiem.
Farragut
natomiast nie zamierzał zrezygnować ze zniszczenia wrogiego pancernika.
Wściekły, że tak dał się zaskoczyć chciał natychmiast zaatakować go w Vicksburgu.
- Byliśmy wszyscy nieprzygotowani na
jego nadejście – pisał do Davisa – ale będę miał swój dywizjon w ruchu, jak
tylko podniesiemy parę.[1]
Davis
z kolei zachował więcej zdrowego rozsądku i postulował atak, nie od razu, a
późnym południem. Jego argumentacja ostatecznie przeważyła.
Okręty Davisa miały zająć się bateriami
nadbrzeżnymi, Farragut natomiast ostatecznie rozprawić się z pancernikiem.
Rozpoczęcie operacji przeciągnęło się o dwie godziny i kiedy federalne okręty
dopłynęły do celu było już po zmroku. Pancerne kanonierki Davisa rozpoczęły
pojedynek z artylerią nadbrzeżną, a eskadra Farraguta płynąca w dwóch
kolumnach próbowała zatopić „Arkansas”. Pojawił się jednak problem.
Nie można go było w ciemności zlokalizować. Ostrzelano więc rejon, gdzie
przypuszczalnie mógł kotwiczyć celując w błyski widocznych tam dział.
- Oddałbym swe stanowisko, byle tylko go
trafić. – skomentował potem tę akcję
Farragut.
Na
pancerniku osłabiona i wyczerpana załoga ponownie stanęła do walki. W okręt
trafił jeden celny pocisk, który przebił kadłub tuż pod linią wodną i
eksplodował w maszynowni zabijając dwóch ludzi i trzech raniąc. Był to jedyny
rezultat trwającego około godziny starcia.
Gdy
okręty Unii wróciły na swe kotwicowisko Farragut napisał wiadomość do Sekretarza
Marynarki Wellesa, z informacją o nieudanych starciach z pancernikiem i jego
przedarciu się do Vicksburga. W
odpowiedzi obaj federalni dowódcy otrzymali polecenie zatopienia „Arkansas” „bez względu na koszt. ”
Nie
było to takie proste. Niepowodzeniem zakończyła się kolejna próba zniszczenia
zakotwiczonego pancernika ostrzałem z okrętów moździerzowych.
20
lipca kolejny plan ataku przedstawił ppłk Ellet. Davis i Farragut mieli związać
walką baterie nadbrzeżne, podczas gdy w tym samym czasie jeden z taranowców pod
osobistym dowództwem pułkownika miał podjąć próbę staranowania pancernika. Plan
ten uznano za wykonany, ale lekko go zmodyfikowano. Kanonierka pancerna „Essex” dowodzona przez kpt. Williama
Portera miała podejść do pancernika na bliską odległość i wciągnąć go w
pojedynek artyleryjski. Ważne było też by „Arkansas”
opuścił swe kotwicowisko i znalazł się na środku rzeki. Tam, w zajęty walką z „Essexem” pancernik miała uderzyć
taranem znana nam doskonale „Queen of the West”, pod dowództwem
Elleta. Kanonierki pancerne miały w międzyczasie zająć się artylerią
nadbrzeżną.
Jeszcze
przed świtem 22 lipca trzy z kanonierek Davisa: „Cincinnati”, „Benton” i
„Louisville” popłynęły w dół rzeki i
rozpoczęły ostrzał umocnień Vicksburga. Kwadrans po czwartej wyruszył ich śladem „Essex”, a kilka minut później „Queen
of the West”. Od razu na początku operacji doszło do nieporozumienia. Gdy
taranowiec mijał flagowiec Davisa „Benton”,
komandor wykrzyknął do Elleta: Powodzenia
(Good Luck)!. Tenże zrozumiał jednak słowa jako: Z powrotem (Go back)!, poczym „Queen
of the West” sprawnie zawróciła. Nim zorientowano się w pomyłce, „Essex” był już daleko.
„Arkansas” stał sobie w międzyczasie przycumowany do brzegu.
Jego sytuacja była poważna. Kotły były wygaszone, a na pokładzie znajdowała się
jedynie szkieletowa załoga. Wystarczało jej ledwie, by obsadzić trzy z dział. Porter
spróbował wykorzystać okazję i staranować przeciwnika, ale w ostatnim momencie
konfederatom udało się odciąć cumy i ustawić pancernik dziobem do zbliżającego
się przeciwnika. Doszło więc do krótkiej walki artyleryjskiej, w której
skuteczniejsi okazali się podkomendni Portera. Wystrzelony z najbliższej odległości
pocisk, który rozerwał się koło przedniej, burtowej furty działowej poranił odłamkami
kilku ludzi z obsługi działa. Kolejny przebił pancerz kazamaty, po czym uderzył
w działo, zabijając i raniąc wielu kolejnych artylerzystów. Straty wśród
obsługi dział na „Arkansas” były już
tak duże, że rąk starczało ledwie do obsługi dwóch z nich i to mimo, że
przyłączyli się do nich obecni oficerowie. Także „Essex” znalazł się w krytycznej sytuacji. Po oddaniu celnych
strzałów i nie trafiwszy taranem w burtę pancernika, przeszedł obok niego i
wpakował się na pobliski brzeg. Przez dziesięć minut kanonierka stała się celem
wszystkich znajdujących się w pobliżu baterii nadbrzeżnych. Trafiło ją ponad 40
pocisków, ale straty nie były zbyt duże i ostatecznie udało się jej zejść z
mielizny. Poległ na niej jeden marynarz,
trzech zostało rannych.
Do
walki włączyła się tymczasem „Queen of
the West”. Ellet spróbował
taranowania, ale źle obliczył prędkość i chybił. Taranowiec popłynął więc w dół
rzeki i zawrócił do ponownego ataku. Tym razem miał płynąć pod prąd, co
istotnie zmniejszało prędkość okrętu. Druga próba taranowania udała się. „Arkansas” po uderzeniu przechylił się
mocno, ale wkrótce ponownie się wyprostował. Szkody na jego pokładzie były
minimalne - prócz maszyn pancernika - które mocno ucierpiały od spowodowanego
zderzeniem wstrząsu. „Queen
of the West” natomiast ściągnęła na siebie ogień z brzegu i musiała szybko uciekać. Z akcji wyszła z
ciężkimi uszkodzeniami, ale cudem bez strat wśród załogi. Był to finał kolejnej
nieudanej akcji.[2]
Dwa
dni później Farragut, bezsilny wobec „niezatapialnego przeciwnika” załadował
żołnierzy Williamsa na transportowce i powrócił z całą swoją flotą do Nowego
Orleanu.[3] Tylko
dwie z kanonierek: „Essex” i „Sumter” pozostały w rejonie Baton
Rouge, by obserwować konfederacki pancernik.
Tak to jeden okręt odparł atak całej floty Unii i odniósł strategiczne
zwycięstwo, gdyż Vicksburgowi nic już nie zagrażało.
- Przy pomocy jednego pancernika i
garści dział... konfederaci odzyskali kontrolę nad 250 milami Mississippi.
Nieumiejętność Hallecka i jego generałów ogarnięcia tego, co działo się na Mississippi
drogo Unię kosztowała. Pierwsza duża kampania przeciw Vicksburgowi nie udała
się... Skuteczna obrona Vicksburga i odzyskanie granic Mississippi pomiędzy
Port Hudson i Vicksburgiem było wielkim zwycięstwem konfederackiego oręża. – podsumował rezultat działań Edwin C. Bearss.[4]
[1] W.N. Still Jr., Iron Afloat, Columbia 1971, s. 72.
[2] W akcji miała
wziąć udział także kanonierka „Sumter”,
ale gdzieś się zagubiła i ostatecznie nie odegrała żadnej roli w opisywanych
wydarzeniach.
[3] Wpływ na decyzję o odwrocie miał też obniżający się
poziom wód w Mississippi i panujące wśród żołnierzy choroby. W drodze powrotnej
Farragut wysadził żołnierzy Williamsa w Baton
Rouge. Mieli odtąd stanowić garnizon tej miejscowości. Należy wspomnieć,
że mimo niepowodzenia operacji przeciwko
Vicksburgowi, komandor został 16 lipca
mianowany na stopień kontradmirała.
[4] Bearss E., Rebel Victory at Vicksburg ,
Vicksburg 1963,
s. 282-83.
Unijny sloop "Hartford", jednostka flagowa komandora Farraguta. |
Armata siedmiocalowa Brooke'a na
konfederackim pancerniku "Texas". Zbliżone działa znajdowały
się na uzbrojeniu CSS "Arkansas".
Ostatnia walka „Arkansas”
Dwa
kolejne tygodnie minęły spokojnie. Na pancerniku rozpoczęto naprawę
odniesionych uszkodzeń. Prace posuwały się do przodu, ale ciągle było jeszcze
wiele do zrobienia. Szczególne problemy sprawiały maszyny, prowizorycznie je
naprawiono, ale główny mechanik okrętu ostrzegał że w każdej chwili mogą się
ponownie zepsuć. Dowództwu pancernika udało się też uzupełnić braki w załodze, rekrutując ochotników spośród stacjonujących w
Vicksburgu jednostek artylerii. Dużym minusem był wszakże fakt, iż nigdy nie
służyli on na okręcie i wymagali pilnego przeszkolenia. Tymczasem „Arkansas” otrzymał nowe zadanie.
- Rozkazano nam wyruszyć jutro i
oczekiwać ciężkiej przeprawy. Naszym celem jest Baton Rouge. Nie jest w
porządku wysyłać nas w tym stanie, ale jestem gotowy zrobić to, co się da. – pisał
drugiego sierpnia por. Stevens do swej siostry.
Rozkaz,
o którym wspominał porucznik, dotyczył planowanego ataku sił konfederackich na
Baton Rouge w Luizjanie. Miejscowość ta zajęta była przez unijny garnizon
dowodzony przez znanego nam już gen. Williamsa. Ataku miały dokonać siły
Konfederacji pod dowództwem byłego wiceprezydenta USA Johna Breckinridge’a. Otrzymał
on do wykonania zadania ponad trzy tysiące żołnierzy oraz, jako wsparcie CSS „Arkansas”. Zadaniem pancernika, było
wyłączenie z walki wspierających Williamsa unijnych kanonierek. [1]
Obrona federalna, przypominała półkole,
opierała się obu skrzydłami na Mississippi. Unijny generał zdawał sobie
sprawę z zamierzeń przeciwnika, dlatego dobrze przygotował się na odparcie ataku. Pozostawione do jego dyspozycji
kanonierki miały ogniem swych dział powstrzymywać natarcie konfederatów.
Trzeciego
sierpnia, o drugiej w nocy, „Arkansas”
opuścił Vicksburg.[2] Porucznik
Brown znajdował się pechowo na urlopie zdrowotnym. Okrętem dowodził więc
Stevens. Po otrzymaniu polecenia wyruszenia do Baton Rouge, skontaktował się on telegraficznie z Brownem i
zawiadomił go o rozkazie. Brown przesłał odpowiedź, by w żadnym razie nie
wypływał nie naprawionym do końca pancernikiem. Stevens powiadomił więc gen.
Van Dorna, że okręt nie nadaje się do akcji. Generał, nie mając doświadczenia w
sprawach morskich, zwrócił się o poradę do komodora Lyncha, dowodzącego flotą
Konfederacji na Mississippi. Lynch zdecydował, że pancernik powinien wyruszyć.
Decyzji tej Brown nigdy Lynchowi nie wybaczył.
Breckinridge
zaatakował 5 sierpnia. Nie osiągnął co prawda zaskoczenia, ale federalny
garnizon zmuszony został do porzucenia swych pozycji na przedpolu miasta,
Wkrótce walki toczyły się w samym Baton Rouge. W ich trakcie śmiertelnie ranny
został gen. Williams, ale siły federalne pod nowym dowódcą – płk. T. Cahillem
nie zrezygnowały z oporu. Gdy starcia przeniosły się bliżej rzeki, garnizon
został wsparty ogniem z unijnych kanonierek. Intensywny ostrzał z okrętów
sprawił, że natarcie Breckinridge’a zaczęło zamierać. W tym momencie powinien do walki włączyć się „Arkansas”. Tak się jednak nie stało.
Rejs
pancernika od początku przebiegał z problemami. Na pokładzie brakowało Browna,
a dodatkowo na lądzie pozostał chory główny mechanik - Charles W. City. Na szczęście Stevens był
bardzo doświadczonym oficerem z ponad 20-letnią służbą w szeregach U.S. Navy i
doskonale potrafił dawać sobie radę nawet w tak trudnych okolicznościach.
Dwadzieścia
cztery godziny po wypłynięciu z Vicksburga na pancerniku doszło do awarii
maszyn. Po wielu godzinach wytężonej pracy silniki udało się naprawić. Piątego
sierpnia, dokładnie wtedy, gdy żołnierze Breckinridge’a ruszali do ataku, „Arkansas” ponownie ruszył w dalszą
drogę. Cztery mile od miasta, prawy silnik ponownie odmówił posłuszeństwa.
Okręt zszedł z kursu i ugrzązł wśród schowanych pod powierzchnią rzeki pni
drzew. Zastępujący nieobecnego Charlesa
City, mechanik zameldował Stevensowi, że stan maszyn nie pozwala na udział w
walce. Porucznik jednak zdecydował się kontynuować misję. Podczas gdy mechanicy
próbowali naprawić zawodzące ciągle silniki, reszta załogi usiłowała uwolnić
okręt z „drzewnej pułapki”. Do zmierzchu okręt był wolny, a oba silniki
ponownie wznowiły pracę. Stevens zdecydował się, że oddali się nieco od Baton
Rouge, by zaatakować następnego dnia rano. Podczas odwrotu w górę rzeki prawy
silnik odmówił posłuszeństwa po raz trzeci. Ponownie też go prowizorycznie
naprawiono. W międzyczasie Breckinridge odwołał dalsze natarcie. Jego żołnierze
byli głodni i wyczerpani, a oczekiwany pancernik jeszcze się nie pojawił.
Szóstego
sierpnia około 8.00 rano „Arkansas”
przygotowywał się do starcia, gdy dostrzeżono z niego zbliżające się kanonierki
Unii. Porter dowiedział się o obecności
pancernika w nocy 5/6 sierpnia i postanowił rankiem odszukać go i zniszczyć. Na
widok kanonierek „Arkansas”
odkotwiczył i zaczął przemieszczać się w górę rzeki, co na okrętach Unii
zinterpretowano, jako próbę ucieczki. Nic bardziej mylnego. Stevens postanowił,
ze przepłynie kilkaset jardów w gorę rzeki, a następnie zawróci i wykorzystując
siłę maszyn i prądu staranuje najgroźniejszego z przeciwników czyli USS „Essex”, a po jego wyeliminowaniu
„zajmie się” pozostałymi kanonierkami. Porter
rozkazał otworzyć ogień do „uchodzącego” pancernika, mimo, że znajdował się on
jeszcze po za zasięgiem dział na kanonierkach. Nie osiągnięto więc żadnych
trafień, ale sytuacja na „Arkansas”
nagle drastycznie się pogorszyła. Niedługo po odkotwiczeniu, obie maszyny
odmówiły prawie jednocześnie posłuszeństwa i prąd rzeki zepchnął konfederacki
okręt na wybrzeże. Porucznik Stevens, widząc, że dalsza walka unieruchomionego
i pozbawionego napędu pancernika jest niemożliwa, rozkazał przygotować się do
zniszczenia jednostki. Załoga uszkodziła niesprawne i tak maszyny, na pokładzie artyleryjskim
rozsypano proch i poustawiano granaty. Działa załadowano pociskami, a na koniec
podpalono pomieszczenia mieszkalne i bele bawełny osłaniające kazamatę. Załoga
opuściła następnie płonący już pancernik. Jakimś cudem uwolnił się on zresztą z
mielizny i zaczął dryfować w dół rzeki, ostrzeliwany bezskutecznie przez wrogie
okręty. Stevens jako ostatni opuścił otoczony płomieniami „Arkansas” i przepłynął wpław na brzeg.
Po
godzinie, na płonącym już jak pochodnia pancerniku, doszło do samoistnego
odpalenia załadowanych wcześniej dział.
- Było czymś pięknym, widzieć ją[3], opuszczoną przez
dowódcę i załogę, i skazaną na ofiarę, toczącą swą własną bitwę – wspominał potem por. Stevens.
Jednostki
Portera w międzyczasie z daleka obserwowały rozwój wypadków. Koło południa CSS „Arkansas” eksplodował i poszedł na
dno, co unijne załogi przypisały celności własnego ognia. Wrak pancernika znajduje się w nurtach rzeki
do dnia dzisiejszego.
Na
wiadomość o smutnym losie „Arkansas”,
gen. Breckinridge odwołał dalsze ataki i wycofał się. Baton Rouge pozostało w
rękach Unii. Do tego momentu konfederaci stracili w walce ponad 300 ludzi,
garnizon około 240. [4]
Nieprzemyślany
rozkaz Van Dorna doprowadził do utraty najsilniejszego okrętu, jaki posiadała
Konfederacja na Mississippi. Uważa się, że gdyby przetrwał, w znaczący sposób
mógł wpłynąć samą swoją obecnością na przyszłe działania Unii skierowane
przeciwko Vicksburgowi. Por. Brown dowodził później pancernikiem w obronie
Charlestonu. Przeżył szczęśliwie wojnę. Stevens, niestety, poległ w walce w
lutym 1863 roku.
Zarówno
„Arkansas”, jak i jego sławniejsza
siostra „Virginia” ukazały, jak
wielkie możliwości ma sprawny i umiejętnie dowodzony pancernik. Wywarły wielki
wpływ na dalszy rozwój floty Konfederacji. Do końca wojny Południe wcieliło do
służby kilkanaście kolejnych, ulepszonych jednostek tej klasy.
[1] Była to rzeczna kanonierka pancerna „Essex” oraz trzy drewniane kanonierki
pełnomorskie: ”Kineo”, Cayuga” i „Katahdin”.
[2] Towarzyszyły mu dwie małe kanonierki: „Webb” i ”Music”. W akcji pod Baton Rouge z niewiadomych przyczyn nie wzięły
one udziału.
[3] Słowo „ship” jest w j. angielskim rodzaju żeńskiego.
[4] Siły Unii po
kilku tygodniach opuściły miasteczko, zostało one zajęte przez konfederatów bez
walki.
Bibliografia:
1. Official Records of
the
2. Battles and Leaders
of the Civl War, cz. III.,
3. Beck B.H., Holy
Springs. Van Dorn, the CSS
4.
Field R., Confederate
Ironclad vs Union Ironclad, Oxford 2008
5. Gibbons T., Warships
and Naval Battles of the
Limpsfield 1989
6.
Konstam A., Confederate
Ironclad 1861-65, Oxford 2001
7. Konstam A.,
8.
Konstam A.,
9.
Luraghi R., A
History of The Confederate Navy,
10. Olender P., Wojny Morskie 1860-1883, Warszawa 2005
11. Still Jr W.N., Iron
Afloat. The Story of the Confederate Armorclads,
12. Still Jr, W.N. i inni, The Confederate Navy. The Ships, Men and Organization 1861-65,
13. Tucker S.C., Blue
And Gray Navies. The Civil War Afloat. Annapolis 2006
14. Wikipedia
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz