czwartek, 12 września 2013

Mariusz Rychter „Ostatni na Mississippi”, czyli CSS „Arkansas” wyrusza na wojnę.

Przedstawiamy, napisany specjalnie dla Nas, artykuł Pana Mariusza Rychtera. Bardzo dziękujemy autorowi (i liczymy na więcej) za możliwość przedstawienia jego arcyciekawego tekstu. Zapraszamy do lektury.


„Ostatni na Mississippi”, czyli CSS „Arkansas” wyrusza na wojnę.

Choć wojna secesyjna kojarzy się głównie z działaniami prowadzonymi w Wirginii i na Wschodnim Teatrze Działań Wojennych, toczyła się ona w wielu innych miejscach na terytorium Stanach Zjednoczonych. Nie tylko zresztą na lądzie, ale w wielu przypadkach na wodzie. Jednym z obszarów o największym znaczeniu dla obu stron była rzeka Mississippi i jej liczne dopływy. Największa z rzek Ameryki Północnej zajmowała też poczesne miejsce w opracowanym przez gen. Winfielda Scotta planie, który miał doprowadzić zbuntowane Południe do ponownego uznania zwierzchności Unii. Plan  „Anakonda” przewidywał otoczenie zbuntowanych stanów ścisłą blokadą morską, oraz zdobycie przez siły federalne pełnej kontroli nad Mississippi, co przecięło by terytorium Konfederacji na dwie części. By to osiągnąć należało uprzednio zająć najważniejsze porty na tej rzece: Memphis, Nowy Orlean i Vicksburg. Konfederaci oczywiście zdawali sobie sprawę z zamiarów przeciwnika i próbowali przeciwdziałać. O ile jednak ściągnięcie dodatkowych oddziałów lądowych, czy wybudowanie fortów i umocnień nie wymagało wiele czasu, to zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja, jeśli idzie o budowę floty wojennej. Na początku  konfliktu Konfederaci nie dysponowali de facto żadnymi jednostkami, które można by nazwać okrętami wojennymi. Dopiero później utworzono dwie eskadry -  jedną broniącą Nowego Orleanu i drugą zwaną „Flotą Obrony Rzeki” w górnym brzegu Mississippi. Składały się na nie przebudowane statki handlowe, promy czy holowniki, doraźnie przystosowane do prowadzenia działań wojennych. Przewagę, co prawda nie ilościową, a jakościową nad flotą Unii miało zapewnić pięć potężnych pancerników, których budowę rozpoczęto w położonych nad Mississippi portach. Zły los sprawił, że tylko jeden z nich został wcielony do służby i miał wywrzeć ogromny, choć krótkotrwały wpływ na przebieg walk na największej rzece Stanów Zjednoczonych. Nazwano go CSS „Arkansas”

Pancernik "Arkansas" w całej krasie.

Trudne narodziny

Sekretarz Marynarki Konfederacji – Stephen R. Mallory przewidywał początkowo, że największe okręty nowo powstałego państwa powstaną w stoczniach zagranicznych -  we Francji i Wielkiej Brytanii. Gdy okazało się to nierealne, zwrócił się o pomoc do lokalnych przedsiębiorców. Mallory nie chciał jednak budowy floty złożonej z drewnianych pełnomorskich okrętów. Planował oprzeć się na opancerzonych żelazem jednostkach, które być może nie będą przemierzać oceanów, ale zapewnią Konfederacji pełną ochronę nad swymi wybrzeżami, jak też wodami śródlądowymi. Jesienią 1861 roku podpisano kontrakty na budowę pięciu pancerników mających operować na Mississippi. Bracia Asa i Nelson Taft rozpoczęli w Nowym Orleanie budowę pierwszego z nich, który miał nosić nazwę „Mississippi”. E.C. Murray otrzymał kontrakt na budowę drugiego – „Louisiana”, tym samym mieście. Trzeci - „Eastport”, będący kompletnie przebudowanym parowcem rzecznym o nazwie „C.E. Hillman” miał powstać w   Cerro Gordo na rzece Tennessee.  Dla dwóch kolejnych,  bliźniaczych „Tennessee” i „Arkansas”  na miejsce narodzin wybrano Memphis.
Kontrakt na ich budowę otrzymał John Shirley. Projektantem był zaś John L. Porter, Naczelny Konstruktor Marynarki CSA. Stępki pod oba pancerniki położono w pospiesznie zbudowanej stoczni, położonej na południe od Memphis, w miejscu zwanym Fort Pickering w październiku 1861 roku. Optymistycznie przyjęto, że zostaną one wcielone do służby do 24 grudnia tegoż roku. Jak miało się niebawem okazać, był to termin zupełnie nierealny. Mimo ponagleń i próśb Shirleya o wsparcie, skierowanych do władz wojskowych, brakowało praktycznie wszystkiego: zarówno ludzi jak i materiałów. O ile drewno dębowe pochodziło z kilku tartaków zlokalizowanych w promieniu sześciu mil od stoczni, to już sosnę musiano transportować koleją ponad sto mil. Do opancerzenia okrętu z konieczności trzeba było użyć szyn kolejowych, bo innego materiału po prostu nie było. Również praktycznie niedostępny był wykwalifikowany personel stoczniowy. Mimo podejmowanych działań Shirleya, prace posuwały się w żółwim tempie.  Termin ukończenia pancerników dawno juz minął, a do końca budowy było ciągle daleko. Z braku rąk do pracy zdecydowano się prowadzić roboty tylko na jednym z pancerników. Był nim „Arkansas”. Dowódca konfederackiej Armii Mississippi – generał Pierre G.T. Beauregard zaniepokojony przedłużającą się ciągle budową wysłał w połowie marca 1862 roku do Memphis por. J.J. Guthrie, który sporządził raport dotyczący postępu prac przy budowanych okrętach. Określał on datę wodowania pierwszego z nich na: „za sześć tygodni, a drugiego szybciej”. Jak się okazało i te szacunki były nazbyt optymistyczne. Problemem był także wyznaczony na dowódcę pancernika porucznik Charles H. McBlair, który zupełnie sobie nie radził. Konsekwencją tego był zupełny brak postępów przy budowie okrętu. Na wiadomość o upadku Nowego Orleanu, 26 kwietnia, Blair zdecydował się opuścić Memphis i odholować „Arkansas” w bezpieczniejsze miejsce. Tak więc pierwszy „rejs” odbył się na holu parowca „Capitol”. Holowana była też barka z płytami przeznaczonymi na pancerz, ale pechowo zatonęła ona już na rzece Yazoo. Jeszcze większym nieszczęściem, było spalenie niezdolnego do rejsu CSS „Tennessee”. Nowym miejscem pobytu była miejscowość  Greenwood nad rzeką Yazoo. Może i było ona bezpieczna, ale zupełnie pozbawiona jakiejkolwiek infrastruktury stoczniowej. W konsekwencji pancernik stał tam nieukończony przez kolejny miesiąc.  W końcu poirytowany nieudolnością McBlaira, Mallory odwołał go. Nowym dowódcą „Arkansas”, który miał ukończyć, a potem  przetestować pancernik w boju został porucznik Isaac Newton Brown. Dobiegał on pięćdziesiątki, pochodził co prawda z Kentucky, ale potem przeniósł się do Mississippi. Większość życia spędził w U.S. Navy, odznaczając się w wojnie z Meksykiem. W czasie swej długoletniej kariery brał udział w wielu rejsach dalekomorskich, m.in. okrążając dwukrotnie kulę ziemską. Po znalezieniu się w szeregach  marynarki Konfederacji, brał udział w fortyfikowaniu Fort Donelson i Wyspy nr 10. Kierował też stocznią marynarki w Nowym Orleanie. Brown uważany był za człowieka odważnego, o niespożytej energii i zdolnościach organizacyjnych. Te dwie ostatnie cechy bardzo miały mu się przydać w trakcie budowy „Arkansas”. 24 maja Brown zastąpił Blaira na stanowisku dowódcy pancernika. Stan prac, jaki zastał po przyjeździe nie napawał optymizmem. Kadłub był co prawda opancerzony, ale kazamata już nie. Nie wycięto w niej nawet otworów strzelniczych. Maszyny wymagały instalacji, armaty co prawda były na pokładzie, ale nie sporządzono  do nich lawet. Podobnie, nikt nie zatroszczył się o amunicję do dział. Brown natychmiast przystąpił do energicznych działań. Dzień po swoim przyjeździe, zarządził by „Arkansas”  został przeholowany do Yazoo City, gdzie znajdowała się potrzebna do ukończenia okrętu stocznia. Brakowi rąk do pracy Brown zaradził werbując dwustu stacjonujących w okolicy żołnierzy. Ściągnięto też Murzynów z okolicznych plantacji. Apel do miejscowej ludności pozwolił na znalezienie brakujących kowali, cieśli i mechaników. Wprowadzono ścisłą dyscyplinę, a kilku niepokornych aresztowano. Przy burcie pancernika zakotwiczył parowiec „Capitol”, na którym znaleźli zakwaterowanie pracujący na „Arkansas” robotnicy. Maszyny statku wykorzystano do zasilania części potrzebnych do budowy urządzeń. Wkrótce praca ruszyła pełną parą. Budowę kontynuowano nieprzerwanie przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Płyty pancerne wydobyto z zatopionej wcześniej barki, proch wytwarzano na miejscu, w Yazoo City, amunicję w Jackson, w tym samym mieście zbudowano lawety do dział. Przewieziono je do Yazoo w konwoju zaprzężonych w woły wozów. Dowodził nim zastępca dowódcy pancernika – por. Henry K. Stevens, który okazał się niezwykle przydatnym oficerem. W ciągu pięciu tygodni dokonano olbrzymiego postępu w budowie. Z czegoś, co z grubsza przypominało jednostkę pływającą, powstał potężny pancernik mogący śmiało walczyć z każdą jednostką Unii.
„Arkansas” był typowym pancernikiem Konfederacji. Posiadał najprawdopodobniej około 800 ton wyporności. Długość jego wynosiła 165 stóp[1] (50.3m) szerokość 35 stóp (10.7m), a zanurzenie 11,6 (3,5m). Posiadał opancerzoną kazamatę, w której umieszczono dziesięć dział. Była ona chroniona przez ułożony na kilku warstwach drewna i wzmocniony belami bawełny, żelazny pancerz o grubości dwóch cali. Było to mniej, niż na wielu innych pancernikach. Przykładowo słynna „Virginia” posiadała pancerz o grubości czterech cali, a „Tennessee II” nawet sześciu. Dodatkowo ściany boczne kazamaty nachylone były pod kątem mniejszym niż na innych okrętach, co automatycznie czyniło je mniej odpornymi na ostrzał. Ściana przednia i tylna nachylone były pod kątem 35°. Sytuacja sprawiła, że część osłony pancernej nie została zamontowana przed wyruszeniem okrętu do boju. Na dachu przedniej części kazamaty znajdowała się  sterówka, za nią zaś pojedynczy komin. Opancerzenia sterówki nie zdążono dokończyć i jak się miało okazać była to jedna z najbardziej wrażliwych części okrętu. Kazamata i sterówka były koloru brązu lub rdzy, komin zaś czarny. Podstawową bronią pancernika była liczna artyleria. Przednia bateria składała się z dwóch ośmiocalowych dział gładkolufowych, tylna zaś z dwóch 6,4 calowych dział gwintowanych Brooke’a. Reszta artylerii wchodziła w skład baterii burtowych, po  trzy z każdej strony. Były to dwa kolejne gwintowane działa 6,4 cala Brooke’a oraz po dwie gładkolufowe 32-funtówki  i 68-funtówki Dahlgrena[2]. Cztery ostatnie były działami haubicznymi (z franc. canon-obusier), przystosowanymi do wystrzeliwania granatów, a nawet kartaczy i szrapneli.  Szczególnie przydatne były one w czasie walki z okrętami drewnianymi, a te stanowiły większość floty Unii.  Prócz artylerii „Arkansas” wyposażony był w zamocowany na dziobie taran. Napęd zapewniały dwie maszyny parowe o łącznej mocy 900 km, co pozwalało na osiągnięcie, całkiem sporej jak na tej klasy pancernik, prędkości maksymalnej rzędu ośmiu węzłów. Pancernik posiadał też dwie śruby. Dno jego było na znacznej długości płaskie, co ułatwiało żeglugę po pełnych mielizn rzekach. Załogę tworzyło trzynastu oficerów i ponad 200 „marynarzy”. Prócz Browna, Stevensa i oficerów w jej skład wchodziło stu marynarzy służących wcześniej na zatopionych kanonierkach, sześćdziesięciu artylerzystów z Missouri przysłanych przez gen. J. Thompsona (byli dobrze wyszkoleni, ale nigdy nie służyli na okrętach) i czterdziestu ochotników z kilku pułków piechoty z Luizjany stacjonujących w Vicksburgu. „Arkansas” stałby sobie spokojnie na Yazoo przez następne tygodnie, gdyby nie dramatyczny dla konfederatów rozwój sytuacji na Mississippi.



[1] Długość podaję za: T. Gibbons, Warships and Naval Battles of the Civil War, s.54. R. Field szacuje natomiast długość pancernika na 175 stóp.
[2]  R. Luraghi pisze, że były to działa 100-funtowe Dahlgrena. W dostępnych pracach spotyka się różne typy dział użytych na pancerniku i różną ich liczbę -  od sześciu do dziesięciu. Należy jednak pamiętać, że choć „Arkansas” miał być pierwotnie wyposażony w sześć dział, Brown zamontował nań cztery dodatkowe lufy. Sam Brown pisał, że artyleria pancernika składała się z dziesięciu dział: dwóch 64-funtowych dział gładkolufowych kalibru 8 cali na dziobie, dwóch gwintowanych 32-funtowek na rufie (Brooke) oraz w bateriach burtowych: czterech 100-funtowych dział zwanych Columbiadami (gładkolufowe) i dwóch sześciocalowych dział morskich. (6,4’ Brooke?).  


Kanonierka pancerna "Carondelet" - pierwszy przeciwnik konfederackiego pancernika.

Bitwa która przeszła do legendy

Gdy w lutym 1862 roku siły Unii rozpoczęły ofensywę, nikt chyba nie spodziewał się, że  w krótkim czasie odniesie ona takie sukcesy. W górnym biegu rzeki  wojska gen. U.S. Granta zdobyły na początku tegoż miesiąca dwa ważne bastiony w dorzeczu Mississippi: Forty Donelson i Henry w Tennessee.[1] Do niewoli trafiły tysiące jeńców, a co gorsza trzeba było zatopić, nieukończony pancernik „Eastport”. Konfederatom nie udało się go zupełnie zniszczyć, bo został on potem odbudowany i wcielony do floty Unii. 25 lutego wojska Unii wkroczyły do Nashville. W kwietniu stoczono też krwawą bitwę pod Shiloh. Prawie w tym samym czasie upadł konfederacki fort na Wyspie nr 10, później New Madrid i Fort Pillow. Co prawda w wyniku akcji kilku taranowców z Floty Obrony Rzeki (kmdr James E. Montgomery) udało się zadać poważne straty eskadrze pancernych kanonierek kmdr. Charlesa H. Davisa, ale 6 czerwca Davis i płk Charles Ellet Jr., powetowali sobie tą porażkę rozbijając zupełnie eskadrę Montgomery’ego koło Memphis.[2] Miasto to wkrótce zostało zajęte bez oporu przez siły Unii. 29 czerwca Davis wyruszył w stronę Vicksburga, gdzie miał połączyć się z eskadrą komandora Farraguta.
Kolejny, i największy cios spadł na konfederatów w dolnym biegu rzeki. 24 kwietnia zniszczona została przez komandora Davida G. Farraguta konfederacka eskadra broniąca Nowego Orleanu. Wkrótce upadło samo miasto, a 28 kwietnia poddały się broniące go forty Jackson i St. Philip. Znajdujący się ciągle w budowie CSS „Mississippi” został spalony, „Louisianę” zaś, wykorzystaną jako pływającą baterię wysadzono w powietrze.
 Następnym celem ofensywy Unii był Vicksburg -  miasto położone nad Mississippi w połowie drogi między Nowym Orleanem i Memphis. Pierwszy raz flota Unii pojawiła się koło miasta w drugiej połowie maja. Komodor Farragut postanowił jednak się cofnąć, uzasadniając to brakiem wystarczających sił lądowych do obsadzenia miasta. Osiemnastego czerwca okręty  Unii ponownie pojawiły się pod Vicksburgiem. Tym razem były to dwie eskadry  pod dowództwem Portera i Farraguta, które przypłynęły z Nowego Orleanu, oraz siły Elleta i Davisa z Memphis. Na towarzyszących Farragutowi transportowcach znajdowalo się siedem tysięcy żołnierzy. 28 czerwca przeprowadzono pierwszy duży atak floty na miasto. Zakończył się on remisem, ale wiadome stało się, że Vicksburg długo się nie utrzyma.  
24 czerwca 1862 roku gen. Van Dorn  przerażony możliwością szybkiego upadku Vicksburga poprosił prezydenta Davisa o oddanie pancernika pod swoją komendę. Prezydent również zaniepokojony sytuacją na Mississippi szybko wyraził zgodę.
W międzyczasie komandorzy Farragut i Davis otrzymali informacje, że na Yazoo konfederaci pracują nad budową jakiego większego okrętu wojennego. Jego charakterystyka, jak też stan zaawansowania budowy nie były jednak znane. W celu wyjaśnienia sytuacji, 27 czerwca,  na misję zwiadowczą wysłano dwa drewniane taranowce z zespołu ppłk. Elleta. Po przepłynięciu okolo 15 mil pojawiły się one niedaleko Liverpool Landing, przy ujściu Yazoo. Fakt ten spowodował natychmiastowe zatopienie znajdujących się tam konfederackich kanonierek i ostatniego niedobitka z Floty Obrony Rzeki - taranowca „Van Dorn”.  Zbyt pośpieszna decyzja dowodzącego tym zespołem kpt. Pinkneya sprawiła, że „Arkansas” stał się teraz jedynym dużym konfederackim okrętem w tym rejonie. Na szczęście ppłk Ellet nie zdecydował się na przebijanie  przez zbudowaną na rzece zaporę i powrócił pod Vicksburg.  
Prace na pancerniku trwały tymczasem przez cały czas. Dwudziestego czerwca wyruszył on z Yazoo City w stronę, odległego o 25 mil w dół rzeki, Liverpool Landing. Znajdowała się tam zapora zagradzająca okrętom Unii dalszy marsz w górę Yazoo River. Podczas pierwszego rejsu sprawdzano maszyny i szkolono załogę. Po dwóch tygodniach pancernik wyruszył w drogę powrotną w celu przeprowadzenia modyfikacji i ostatecznego wykończenia.
Brown planował, że „Arkansas” będzie szachował unijna żeglugę, kontrolując rzekę Yazoo i jej dopływy, a od czasu do czasu wyprawiał się na Mississippi, by z zaskoczenia atakować słabsze okręty przeciwnika. Miał więc w pewnym sensie spełniać rolę „fleet in being”, wiążąc samą swoją obecnością znacznie większe siły przeciwnika. Pechowo jednak gen. Van Dorn, dzielny i zdolny oficer, ale wojsk lądowych, miał zupełnie inną koncepcję użycia pancernika. Przeceniał on znacznie możliwości swego okrętu i w wydanym Brownowi rozkazie, nakazywał, by „Arkansas” wyruszył w stronę Vicksburga i rozprawił się z atakującymi miasto eskadrami Unii. Następnie po postoju w tym mieście pancernik miał ruszyć w dalszą podróż w dół rzeki i ostatecznie przedrzeć się do Mobile w Alabamie. Ta część planu była zupełnie nierealistyczna, bo „Arkansas” musiałby płynąć po otwartym morzu, co przy jego słabej dzielności byłoby rzeczą trudną. Po drodze zresztą czekałoby go przeprawa z  fortami strzegącymi Nowy Orlean. Trudno też przypuszczać, że U.S. Navy biernie przyglądałaby się takiemu rejsowi.
Czternastego lipca  z ciężkim sercem Brown przystąpił do realizacji rozkazu Van Dorna. Pancernik opuścił Yazoo City i po przejściu przez zaporę, skierował się w stronę Mississippi i Vicksburga.  Spokojna podróż nie trwała jednak długo, gdyż wkrótce zauważono, zbliżające się  z przeciwka, trzy okręty wojenne.
Zbieg okoliczności sprawił, że federalni dowódcy postanowili dokonać kolejnego rozpoznania  rzeki Yazoo. O ile wierzono, że rzeczywiście konfederaci budują tam jakiś większy okręt, to nie brano zupełnie pod uwagę, że może on być już prawie ukończony. Bitwa zaś z nim była zaś całkowitą abstrakcją.  
Zauważony z pancernika zespół składał się z płynącej na przedzie drewnianej kanonierki „Tyler” , taranowca „Queen of the West” i kanonierki pancernej „Carondelet”. „Tyler” była bocznokołowcem  o wyporności 420 ton. Była nieźle, jak na swą wielkość,  uzbrojona w sześć 8-calowych armat gładkolufowych i jedno gładkolufowe działo 32 funtowe. Wadą jej był jednak brak opancerzenia. „Queen of the West” była bocznokołowym,  drewnianym taranowcem, wsławionym zatopieniem konfederackiego okrętu „General Lovell” w bitwie pod Memphis (czerwiec 1862). Posiadała wzmocniony, umożliwiający atak taranem dziób, ale dość słabą artylerię: jedną 30-funtową armatę gwintowaną Parrotta na dziobie i najprawdopodobniej trzy 12-funtowe haubice w bokach przedniej nadbudówki.  Przy wyporności 406 ton była jednostka dość szybką i zwrotną, ale pozbawioną opancerzenia.  Wady tej nie posiadał trzeci z okrętów Unii  - pancerna kanonierka „Carondelet”. Jej kazamatę osłaniał 2,5 calowy pancerz. Również sterówka była opancerzona (1,25’). Kanonierka była też najsilniej uzbrojona w: cztery 8-calowe działa gładkolufowe i dziesięć dział gwintowanych: jedno 42-funtowe, sześć 32-funtowych, jedno 50-funtowe  jedno 30-funtowe i jedno 12-funtowe. Z całej trójki była też największa -  wypierała 512 ton[3].
Jak już wspomniano wcześniej celem małego zespołu było sprawdzenie, w jakim stopniu zaawansowania znajduje się budowa konfederackiego pancernika. Zresztą niektórzy przypuszczali, że „mityczny pancernik” w ogóle nie istnieje.
Tym większe zaskoczenie wywołała unosząca się w niebo, zza zakrętu rzeki,  ciemna smuga dymu zwiastująca, że zbliża się jakaś jednostka. Był to oczywiście „Arkansas” już od 24 godzin przemierzający rzekę Yazoo. Teraz znajdował się już na tzw. „Starym Kanale”, czyli dawnym korycie Mississippi, obecnie zaś miejscu, nieopodal którego Yazoo łączy się ze swą większą siostrą.
Na konfederackim pancerniku szybko zidentyfikowano płynące w gorę rzeki jednostki jako federalne. Zresztą jaki własny okręt mógł się tu znajdować? Określono też ich klasy: jeden pancernik i dwie kanonierki. Przeciwnicy byli zbyt blisko siebie, by nie doszło do starcia.
Pierwsza ogień otworzyła  „Tyler”. Jej dowódca nie widział bandery na tajemniczej jednostce, ale był przekonany że to wrogi pancernik. Po oddaniu kilku strzałów kanonierka zrobiła szybki „w tył zwrot” i rozpoczęła odwrót w stronę pozostałych dwóch okrętów zespołu. Te jednak również nie miały ochoty na bitwę i uczyniły podobnie. Commander (kpt.) H. Walker, dowodzący „Carondelet”, oraz całym zespołem,  został po bitwie skrytykowany za wystawienie najbardziej wrażliwej części swego okrętu, czyli rufy, pod ogień przeciwnika.   Bronił się potem, że gdyby płynął naprzód, zostałby bez wątpienia staranowany i zatopiony przez silniejszego przeciwnika. 
Walke miał poniekąd rację, bo kmdr Brown rzeczywiście planował wpierw obezwładnić „Carondelet” ogniem artyleryjskim, a potem staranować. Ciekawostką jest fakt że obaj dowódcy dobrze się znali sprzed wojny i byli nawet przyjaciółmi. Żaden z nich nie wiedział jednak, iż złośliwy los sprawił, że  walczą przeciw sobie.
„Arkansas” zignorował dwa drewniane okręty Unii i strzelając zażarcie powoli skracał dystans do uciekającego „Carondelet”. Gdy był około 100 metrów od przeciwnika, dziobowe działa pancernika przerwały ogień. Unijna kanonierka była zbyt blisko i Brown wydał rozkaz do taranowania. Wydawało się, że los „Carondelet” jest przesądzony, gdy w ostatniej chwili „Arkansas” zmienił kurs i zamiast uderzyć w przeciwnika, wykonał zwrot i ocierając się o przeciwnika, przeszedł tuż obok niego. Brown wyjaśnił później, że bał się  wpadnięcia prosto na brzeg, a unieruchomienie pancernika mogło uczynić go łatwym łupem nawet dla znacznie słabszych okrętów Unii. Przepływając jednak wzdłuż federalnej kanonierki, „Arkansas” oddał salwę burtową prosto w jej burtę, poprawiając następnie z dział rufowych. Jeden z pocisków zerwał łańcuch łączący koło sterowe ze sterem i kanonierka pozbawiona możliwości kierowania wpakowała się prosto na brzeg. Unieruchomiony i poważnie uszkodzony po trafieniach 17 ciężkimi pociskami, mając też około 30 zabitych i rannych na pokładzie, unijny okręt przestał być groźny.
Brown przeniósł teraz ogień w kierunku uciekającej „Tyler”. Ta płynęła z maksymalną prędkością i konfederaci nie mogli się do niej zbliżyć.  Kpt. William Gwin, dowodzący kanonierką zdawał sobie sprawę, że mimo, że udaje mu się utrzymać przeciwnika 200-300 metrów za sobą, to i tak wystarczy jeden celny pocisk, by ucieczka dobiegła kresu. „Tyler” dysponowała wszak na rufie tylko jedną 32-funtową armatą. To zbyt mało na takiego przeciwnika. Nie docenił jednak swych artylerzystów. Celne pociski uderzyły prosto w komin „Arkansas”  wyrywając potężne dziury. Spowodowało to natychmiastowy spadek ciągu powietrza w kotłach i drastyczny spadek prędkości z siedmiu do najwyżej dwóch węzłów. Inny pocisk uderzył prosto w sterówkę zabijając jednego z pilotów, kolejny ogłuszył Browna, który padł nieprzytomny na pokład.[4]  Wykorzystując widoczny spadek prędkości pancernika, oba okręty Unii uciekły z maksymalną prędkością w dół Mississippi.
Nie był to jednak koniec „przygód” pancernika. Wpłynął on na szerokie wody tej wielkiej rzeki. Do Vicksburga pozostało zaledwie 12 mil. Prędkość okrętu wzrosła do trzech węzłów, sprzyjał mu też fakt, że płynął z prądem. Także Brown, mimo rany głowy doszedł do siebie. Niestety, tak się pechowo złożyło, iż w połowie drogi do upragnionego portu urządziły sobie kotwicowisko okręty federalnych eskadr Farraguta i Davisa. Wzdłuż brzegu, gdzie znajdował się stan Luizjana stanęły transportowce, wzdłuż przeciwnego, gdzie leżał Vicksburg okręty wojenne. Najbliżej zbliżającego się pancernika znajdowała się eskadra, należących do U.S. Army, czterech taranowców ppłk. Alfreda Elleta. Dalej stało osiem okrętów eskadry Farraguta, łącznie z flagową korwetą parową „Hartford”[5], a następnie trzy kanonierki pancerne Davisa, ex-konfederacka kanonierka „Sumter” i przerobiona z promu kanonierka USS ”Essex”. Najdalej w dół rzeki kotwiczyły niewielkie jednostki moździerzowe, przydatne w walkach przeciwko umocnieniom, ale bezbronne wobec okrętów przeciwnika. By dotrzeć do Vicksburga, „Arkansas” musiał przedefilować przed całą tą flotą.  
Odgłosy walki słyszane były na okrętach Unii już od 6.00 rano. Przypuszczano jednakże, że to wysłana  trójka okrętów ostrzeliwuje jakieś cele na lądzie. Gdy jednak kanonada zaczęła się nasilać, na niektórych okrętach zaczęto przygotowywać się do walki (np. na kanonierce „Benton” z zespołu Davisa). Gdy jednak kwadrans po siódmej zza zakrętu rzeki wypadły „Queen of the West” i poważnie uszkodzona już „Tyler” (otrzymała 11 trafień, 8 ludzi na jej pokładzie zginęło, 18 było rannych)), a za nimi podążający powoli „Arkansas”, unijna eskadra była zupełnie niegotowa do nadchodzącego starcia.
Brown, mimo zaskoczenia widokiem dziesiątek zakotwiczonych jednostek nie stracił animuszu. Rozkazał ocalałemu pilotowi, zbliżyć się maksymalnie do zakotwiczonych taranowców, by nie miały zbyt wiele miejsca na wykonanie taranu. Ta część planu się powiodła, ale gdy pancernik znalazł się na wysokości jednostek Farraguta, spadł nań grad pocisków. Pierwsza otworzyła ogień kanonierka „Kineo”. Potem dołączył „Hartford” i reszta okrętów. Sam unijny dowódca chodził po pokładzie swego flagowca w szlafroku, co może świadczyć, jaką niespodziankę uszykowali mu konfederaci. „Arkansas” w międzyczasie przepływał wzdłuż unijnego szyku ostrzeliwano kolejno przez zakotwiczone okręty. USS „Richmond” wystrzelił z najbliższej odległości całą salwę burtową, w przepływający tuż obok pancernik. Normalny okręt po czym takim miałby dosyć. Na „Arkansas” salwa ta nie zrobiła jednak najmniejszego wrażenia, co zdumiało kpt. Aldena, dowódcę „Richmond”. Pancernik otrzymał mnóstwo dalszych trafień, ich liczbę trudno oszacować. Gdyby nie mocny pancerz, zostałby rozerwany na strzępy. A tak większość celnych pocisków odbijała się nieszkodliwie od ścian kazamaty. Nie wszystkie jednak. Jeden z nich wystrzelony z „Hartforda” przebił pancerz i eksplodował na pokładzie artyleryjskim, masakrując obsługę jednej z 32-funtówek. Czterech kanonierów zginęło na miejscu, dowódca działa zaś doznał tak wielkiego wstrząsu psychicznego, że nigdy już nie powrócił do zdrowia. Drugie trafienie zabiło kolejnego artylerzystę. Trzeci pocisk uśmiercił kolejnych trzech ludzi. Tyluż samo odniosło rany. Zestrzelona została też bandera, ale jeden z midszypmenów, ryzykując własne życie, zawiesił kolejną. Niepotrzebnie, wkrótce i ta przepadła.
Nie tylko pancernik przeżywał ciężkie chwile. Taranowiec „Lancaster” spróbował staranować przeciwnika. W trakcie ataku celny pocisk trafił go prosto w kocioł. Wydostająca się zeń gorąca para dotkliwie poparzyła wielu marynarzy. Część z nich wyskoczyła w szoku za burtę, niektórzy z nich utonęli. Dodatkowo „Lancaster” został celnie ostrzelany przez własne jednostki, co dodatkowo powiększyło straty.
- Był słaby wiatr, albo nie było go w ogóle i dym z dział wisiał w powietrzu. Artylerzyści obu stron często strzelali w błyski wystrzałów, pomimo tego że strzelano z bardzo bliskiego zasięgu. – opisywał bitwę por. Brown.
Ostrzeliwując kolejno federalne jednostki w ciągu pół godziny pancernik dotarł do ostatniej z nich: kanonierki „Benton”. Zdążyła już ona podnieść kotwicę. Oba okręty wymieniły salwy burtowe. „Benton” następnie spróbował powstrzymać przeciwnika przed dotarciem do zbawczego portu, ostrzeliwując jego rufę. Brown nie miał jednak ochoty na przedłużanie bitwy. Pancernik był poważnie nadwyrężony, część artylerii niesprawna, napęd uszkodzony, a na pokładzie, prócz samego Browna, 10 zabitych i 15 rannych[6]. Ostatecznie pościg „Bentona” i jeszcze jednej kanonierki został powstrzymany przez baterie nadbrzeżne Vicksburga. Gdy pancernik, pokiereszowany, ale zwycięski wyłonił się z dymu i zakotwiczył przy nabrzeżu, dookoła stały setki wiwatujących mieszkańców miasta. Cała bitwa była bowiem doskonale widoczna i obserwowały ją tysiące (podobno do 20 000) cywilów i żołnierzy. Byli wśród nich generałowie John Breckinridge i Earl Van Dorn. Ten ostatni nie mogąc doczekać, aż „Arkansas” zacumuje przy brzegu, popłynął osobiście małą łódką, by jak najszybciej znaleźć się na pokładzie pancernika. Ci, którzy widzieli wnętrze kazamaty opisywali je jako rzeźnię, z leżącymi wszędzie szczątkami członków załogi, dziurami w ścianach, masą różnych szczątków na pokładzie i śliskimi od krwi trapami. Straty na okrętach federalnych były jeszcze większe. Na „Lancaster” zginęło lub zaginęło siedmiu marynarzy,  co najmniej czterech zostało rannych. Łącznie siły federalne miały 18 zabitych, 10 zaginionych i 50 rannych, oraz pięć uszkodzonych jednostek: ”Carondelet”, „Tyler”, „Lancaster”, „Sumter” i „Wynona”.[7]   


[1] Fort Donelson leżał nad rzeką Cumberland, a Ft. Henry nad rzeka Tennessee.
[2] Ocalał tylko jeden konfederacki taranowiec „Van Dorn”. Siedem pozostałych przepadło. Ellet został śmiertelnie ranny. Funkcję dowódcy unijnych taranowców przejął jego brat Alfred.
[3] Albo około 800 ton, co przy jej rozmiarach i opancerzeniu nie jest niemożliwe.
[4] Podobno został on też draśnięty w głowę kulą Minie, wystrzeloną przez strzelca  znajdującego się na pokładzie „Tyler”. Jeśli tak było, to byłby to rewelacyjny strzał, gdyż Brown znajdował się w opancerzonej sterówce i pocisk musiałby przedostać się przez wąską szczelinę obserwacyjną! Wiadomo, że na pokładzie kanonierki znajdowała się kompania strzelecka przynależna do 4. Pułku Piechoty z Wisconsin.
[5] Klasyfikowana też jako sloop.
[6]  Spotyka się tez inne szacunki: 12 zabitych i 18 rannych (Field) lub 16 zabitych i 25 rannych (Beck)
[7] Wg R. Field, Confederate Ironclad vs Union Ironclad, Oxford 2008, eskadra Unii straciła 42 zabitych i 69 rannych.


"Arkansas" w boju z flotą federalna koło Vicksburga.

W Vicksburgu

Stan „Arkansas” po bitwie pozostawiał wiele do życzenia. Lewa strona kazamaty została wielokrotnie trafiona, co spowodowało poważne uszkodzenia pancerza. Komin podziurawiony jak sito, roztrzaskane szalupy i wiele drobniejszych uszkodzeń. Dodatkowo pojawiły się problemy z załogą, której część padła, a dodatkowo zeszła z okrętu grupa żołnierzy, która miała płynąć tylko do Vicksburga. Zostało niewielu, ciężko było nawet zgromadzić obsadę do dział. Zdesperowany Brown szukał zastępców, gdzie tylko mógł, ale z miernym skutkiem.
Farragut natomiast nie zamierzał zrezygnować ze zniszczenia wrogiego pancernika. Wściekły, że tak dał się zaskoczyć chciał natychmiast zaatakować go w Vicksburgu.
- Byliśmy wszyscy nieprzygotowani na jego nadejście – pisał do Davisa – ale będę miał swój dywizjon w ruchu, jak tylko podniesiemy parę.[1]
Davis z kolei zachował więcej zdrowego rozsądku i postulował atak, nie od razu, a późnym południem. Jego argumentacja ostatecznie przeważyła. 
 Okręty Davisa miały zająć się bateriami nadbrzeżnymi, Farragut natomiast ostatecznie rozprawić się z pancernikiem. Rozpoczęcie operacji przeciągnęło się o dwie godziny i kiedy federalne okręty dopłynęły do celu było już po zmroku. Pancerne kanonierki Davisa rozpoczęły pojedynek z artylerią nadbrzeżną, a eskadra Farraguta płynąca w dwóch kolumnach  próbowała zatopić „Arkansas”. Pojawił się jednak problem. Nie można go było w ciemności zlokalizować. Ostrzelano więc rejon, gdzie przypuszczalnie mógł kotwiczyć celując w błyski widocznych tam dział.
- Oddałbym swe stanowisko, byle tylko go trafić. – skomentował potem tę akcję Farragut.
Na pancerniku osłabiona i wyczerpana załoga ponownie stanęła do walki. W okręt trafił jeden celny pocisk, który przebił kadłub tuż pod linią wodną i eksplodował w maszynowni zabijając dwóch ludzi i trzech raniąc. Był to jedyny rezultat trwającego około godziny starcia.
Gdy okręty Unii wróciły na swe kotwicowisko Farragut napisał wiadomość do Sekretarza Marynarki Wellesa, z informacją o nieudanych starciach z pancernikiem i jego przedarciu się do Vicksburga.  W odpowiedzi obaj federalni dowódcy otrzymali polecenie zatopienia „Arkansas” „bez względu na koszt. ”
Nie było to takie proste. Niepowodzeniem zakończyła się kolejna próba zniszczenia zakotwiczonego pancernika ostrzałem z okrętów moździerzowych.
20 lipca kolejny plan ataku przedstawił ppłk Ellet. Davis i Farragut mieli związać walką baterie nadbrzeżne, podczas gdy w tym samym czasie jeden z taranowców pod osobistym dowództwem pułkownika miał podjąć próbę staranowania pancernika. Plan ten uznano za wykonany, ale lekko go zmodyfikowano. Kanonierka pancerna „Essex” dowodzona przez kpt. Williama Portera miała podejść do pancernika na bliską odległość i wciągnąć go w pojedynek artyleryjski. Ważne było też by „Arkansas” opuścił swe kotwicowisko i znalazł się na środku rzeki. Tam, w zajęty walką z „Essexem” pancernik miała uderzyć taranem  znana nam doskonale „Queen of the West”, pod dowództwem Elleta. Kanonierki pancerne miały w międzyczasie zająć się artylerią nadbrzeżną.
Jeszcze przed świtem 22 lipca trzy z kanonierek Davisa: „Cincinnati”, „Benton” i „Louisville” popłynęły w dół rzeki i rozpoczęły ostrzał umocnień Vicksburga. Kwadrans po czwartej  wyruszył ich śladem „Essex”, a kilka minut później „Queen of the West”. Od razu na początku operacji doszło do nieporozumienia. Gdy taranowiec mijał flagowiec Davisa „Benton”, komandor wykrzyknął do Elleta: Powodzenia (Good Luck)!. Tenże zrozumiał jednak słowa jako: Z powrotem (Go back)!, poczym „Queen of the West” sprawnie zawróciła. Nim zorientowano się w pomyłce, „Essex” był już daleko.
„Arkansas” stał sobie w międzyczasie przycumowany do brzegu. Jego sytuacja była poważna. Kotły były wygaszone, a na pokładzie znajdowała się jedynie szkieletowa załoga. Wystarczało jej ledwie, by obsadzić trzy z dział. Porter spróbował wykorzystać okazję i staranować przeciwnika, ale w ostatnim momencie konfederatom udało się odciąć cumy i ustawić pancernik dziobem do zbliżającego się przeciwnika. Doszło więc do krótkiej walki artyleryjskiej, w której skuteczniejsi okazali się podkomendni Portera. Wystrzelony z najbliższej odległości pocisk, który rozerwał się koło przedniej, burtowej furty działowej poranił odłamkami kilku ludzi z obsługi działa. Kolejny przebił pancerz kazamaty, po czym uderzył w działo, zabijając i raniąc wielu kolejnych artylerzystów. Straty wśród obsługi dział na „Arkansas” były już tak duże, że rąk starczało ledwie do obsługi dwóch z nich i to mimo, że przyłączyli się do nich obecni oficerowie. Także „Essex” znalazł się w krytycznej sytuacji. Po oddaniu celnych strzałów i nie trafiwszy taranem w burtę pancernika, przeszedł obok niego i wpakował się na pobliski brzeg. Przez dziesięć minut kanonierka stała się celem wszystkich znajdujących się w pobliżu baterii nadbrzeżnych. Trafiło ją ponad 40 pocisków, ale straty nie były zbyt duże i ostatecznie udało się jej zejść z mielizny. Poległ na niej  jeden marynarz, trzech zostało rannych.
Do walki włączyła się tymczasem „Queen of the West”. Ellet spróbował taranowania, ale źle obliczył prędkość i chybił. Taranowiec popłynął więc w dół rzeki i zawrócił do ponownego ataku. Tym razem miał płynąć pod prąd, co istotnie zmniejszało prędkość okrętu. Druga próba taranowania udała się. „Arkansas” po uderzeniu przechylił się mocno, ale wkrótce ponownie się wyprostował. Szkody na jego pokładzie były minimalne - prócz maszyn pancernika - które mocno ucierpiały od spowodowanego zderzeniem wstrząsu.   „Queen of the West” natomiast ściągnęła na siebie ogień z brzegu i  musiała szybko uciekać. Z akcji wyszła z ciężkimi uszkodzeniami, ale cudem bez strat wśród załogi. Był to finał kolejnej nieudanej akcji.[2]
Dwa dni później Farragut, bezsilny wobec „niezatapialnego przeciwnika” załadował żołnierzy Williamsa na transportowce i powrócił z całą swoją flotą do Nowego Orleanu.[3] Tylko dwie z kanonierek: „Essex” i „Sumter” pozostały w rejonie Baton Rouge, by obserwować konfederacki pancernik.  Tak to jeden okręt odparł atak całej floty Unii i odniósł strategiczne zwycięstwo, gdyż Vicksburgowi nic już nie zagrażało.
- Przy pomocy jednego pancernika i garści dział... konfederaci odzyskali kontrolę nad 250 milami Mississippi. Nieumiejętność Hallecka i jego generałów ogarnięcia tego, co działo się na Mississippi drogo Unię kosztowała. Pierwsza duża kampania przeciw Vicksburgowi nie udała się... Skuteczna obrona Vicksburga i odzyskanie granic Mississippi pomiędzy Port Hudson i Vicksburgiem było wielkim zwycięstwem konfederackiego oręża. – podsumował rezultat działań Edwin C. Bearss.[4]


[1] W.N. Still Jr., Iron Afloat, Columbia 1971, s. 72.
[2]  W akcji miała wziąć udział także kanonierka „Sumter”, ale gdzieś się zagubiła i ostatecznie nie odegrała żadnej roli w opisywanych wydarzeniach. 
[3] Wpływ na decyzję o odwrocie miał też obniżający się poziom wód w Mississippi i panujące wśród żołnierzy choroby. W drodze powrotnej Farragut wysadził żołnierzy Williamsa w Baton  Rouge. Mieli odtąd stanowić garnizon tej miejscowości. Należy wspomnieć, że mimo niepowodzenia operacji  przeciwko Vicksburgowi,  komandor został 16 lipca mianowany na stopień kontradmirała.
[4] Bearss E., Rebel Victory at Vicksburg, Vicksburg 1963, s. 282-83.


Unijny sloop "Hartford", jednostka flagowa komandora Farraguta.


Armata siedmiocalowa Brooke'a na konfederackim pancerniku "Texas".  Zbliżone działa znajdowały się na uzbrojeniu CSS "Arkansas".


Ostatnia walka „Arkansas”

Dwa kolejne tygodnie minęły spokojnie. Na pancerniku rozpoczęto naprawę odniesionych uszkodzeń. Prace posuwały się do przodu, ale ciągle było jeszcze wiele do zrobienia. Szczególne problemy sprawiały maszyny, prowizorycznie je naprawiono, ale główny mechanik okrętu ostrzegał że w każdej chwili mogą się ponownie zepsuć. Dowództwu pancernika udało się też uzupełnić braki w załodze,  rekrutując ochotników spośród stacjonujących w Vicksburgu jednostek artylerii. Dużym minusem był wszakże fakt, iż nigdy nie służyli on na okręcie i wymagali pilnego przeszkolenia. Tymczasem „Arkansas” otrzymał nowe zadanie.   
- Rozkazano nam wyruszyć jutro i oczekiwać ciężkiej przeprawy. Naszym celem jest Baton Rouge. Nie jest w porządku wysyłać nas w tym stanie, ale jestem gotowy zrobić to, co się da.  – pisał drugiego sierpnia por. Stevens do swej siostry.
Rozkaz, o którym wspominał porucznik, dotyczył planowanego ataku sił konfederackich na Baton Rouge w Luizjanie. Miejscowość ta zajęta była przez unijny garnizon dowodzony przez znanego nam już gen. Williamsa. Ataku miały dokonać siły Konfederacji pod dowództwem byłego wiceprezydenta USA Johna Breckinridge’a. Otrzymał on do wykonania zadania ponad trzy tysiące żołnierzy oraz, jako wsparcie CSS „Arkansas”. Zadaniem pancernika, było wyłączenie z walki wspierających Williamsa unijnych kanonierek. [1] Obrona federalna, przypominała półkole,  opierała się obu skrzydłami na Mississippi. Unijny generał zdawał sobie sprawę z zamierzeń przeciwnika, dlatego dobrze przygotował się na odparcie  ataku. Pozostawione do jego dyspozycji kanonierki miały ogniem swych dział powstrzymywać natarcie konfederatów.
Trzeciego sierpnia, o drugiej w nocy, „Arkansas” opuścił  Vicksburg.[2] Porucznik Brown znajdował się pechowo na urlopie zdrowotnym. Okrętem dowodził więc Stevens. Po otrzymaniu polecenia wyruszenia do Baton Rouge,  skontaktował się on telegraficznie z Brownem i zawiadomił go o rozkazie. Brown przesłał odpowiedź, by w żadnym razie nie wypływał nie naprawionym do końca pancernikiem. Stevens powiadomił więc gen. Van Dorna, że okręt nie nadaje się do akcji. Generał, nie mając doświadczenia w sprawach morskich, zwrócił się o poradę do komodora Lyncha, dowodzącego flotą Konfederacji na Mississippi. Lynch zdecydował, że pancernik powinien wyruszyć. Decyzji tej Brown nigdy Lynchowi nie wybaczył.
Breckinridge zaatakował 5 sierpnia. Nie osiągnął co prawda zaskoczenia, ale federalny garnizon zmuszony został do porzucenia swych pozycji na przedpolu miasta, Wkrótce walki toczyły się w samym Baton Rouge. W ich trakcie śmiertelnie ranny został gen. Williams, ale siły federalne pod nowym dowódcą – płk. T. Cahillem nie zrezygnowały z oporu. Gdy starcia przeniosły się bliżej rzeki, garnizon został wsparty ogniem z unijnych kanonierek. Intensywny ostrzał z okrętów sprawił, że natarcie Breckinridge’a zaczęło zamierać.  W tym momencie powinien do walki włączyć się „Arkansas”. Tak się jednak nie stało.
Rejs pancernika od początku przebiegał z problemami. Na pokładzie brakowało Browna, a dodatkowo na lądzie pozostał chory główny mechanik  - Charles W. City. Na szczęście Stevens był bardzo doświadczonym oficerem z ponad 20-letnią służbą w szeregach U.S. Navy i doskonale potrafił dawać sobie radę nawet w tak trudnych okolicznościach.
Dwadzieścia cztery godziny po wypłynięciu z Vicksburga na pancerniku doszło do awarii maszyn. Po wielu godzinach wytężonej pracy silniki udało się naprawić. Piątego sierpnia, dokładnie wtedy, gdy żołnierze Breckinridge’a ruszali do ataku, „Arkansas” ponownie ruszył w dalszą drogę. Cztery mile od miasta, prawy silnik ponownie odmówił posłuszeństwa. Okręt zszedł z kursu i ugrzązł wśród schowanych pod powierzchnią rzeki pni drzew.  Zastępujący nieobecnego Charlesa City, mechanik zameldował Stevensowi, że stan maszyn nie pozwala na udział w walce. Porucznik jednak zdecydował się kontynuować misję. Podczas gdy mechanicy próbowali naprawić zawodzące ciągle silniki, reszta załogi usiłowała uwolnić okręt z „drzewnej pułapki”. Do zmierzchu okręt był wolny, a oba silniki ponownie wznowiły pracę. Stevens zdecydował się, że oddali się nieco od Baton Rouge, by zaatakować następnego dnia rano. Podczas odwrotu w górę rzeki prawy silnik odmówił posłuszeństwa po raz trzeci. Ponownie też go prowizorycznie naprawiono. W międzyczasie Breckinridge odwołał dalsze natarcie. Jego żołnierze byli głodni i wyczerpani, a oczekiwany pancernik jeszcze się nie pojawił. 
Szóstego sierpnia około 8.00 rano „Arkansas” przygotowywał się do starcia, gdy dostrzeżono z niego zbliżające się kanonierki Unii.  Porter dowiedział się o obecności pancernika w nocy 5/6 sierpnia i postanowił rankiem odszukać go i zniszczyć. Na widok kanonierek „Arkansas” odkotwiczył i zaczął przemieszczać się w górę rzeki, co na okrętach Unii zinterpretowano, jako próbę ucieczki. Nic bardziej mylnego. Stevens postanowił, ze przepłynie kilkaset jardów w gorę rzeki, a następnie zawróci i wykorzystując siłę maszyn i prądu staranuje najgroźniejszego z przeciwników czyli USS „Essex”, a po jego wyeliminowaniu „zajmie się”  pozostałymi kanonierkami. Porter rozkazał otworzyć ogień do „uchodzącego” pancernika, mimo, że znajdował się on jeszcze po za zasięgiem dział na kanonierkach. Nie osiągnięto więc żadnych trafień, ale sytuacja na „Arkansas” nagle drastycznie się pogorszyła. Niedługo po odkotwiczeniu, obie maszyny odmówiły prawie jednocześnie posłuszeństwa i prąd rzeki zepchnął konfederacki okręt na wybrzeże. Porucznik Stevens, widząc, że dalsza walka unieruchomionego i pozbawionego napędu pancernika jest niemożliwa, rozkazał przygotować się do zniszczenia jednostki. Załoga uszkodziła niesprawne  i tak maszyny, na pokładzie artyleryjskim rozsypano proch i poustawiano granaty. Działa załadowano pociskami, a na koniec podpalono pomieszczenia mieszkalne i bele bawełny osłaniające kazamatę. Załoga opuściła następnie płonący już pancernik. Jakimś cudem uwolnił się on zresztą z mielizny i zaczął dryfować w dół rzeki, ostrzeliwany bezskutecznie przez wrogie okręty. Stevens jako ostatni opuścił otoczony płomieniami „Arkansas” i przepłynął wpław na brzeg.
Po godzinie, na płonącym już jak pochodnia pancerniku, doszło do samoistnego odpalenia załadowanych wcześniej dział.
- Było czymś pięknym, widzieć ją[3], opuszczoną przez dowódcę i załogę, i skazaną na ofiarę, toczącą swą własną bitwę – wspominał potem por. Stevens.    
Jednostki Portera w międzyczasie z daleka obserwowały rozwój wypadków. Koło południa CSS „Arkansas” eksplodował i poszedł na dno, co unijne załogi przypisały celności własnego ognia.  Wrak pancernika znajduje się w nurtach rzeki do dnia dzisiejszego.
Na wiadomość o smutnym losie „Arkansas”, gen. Breckinridge odwołał dalsze ataki i wycofał się. Baton Rouge pozostało w rękach Unii. Do tego momentu konfederaci stracili w walce ponad 300 ludzi, garnizon około 240. [4] 
Nieprzemyślany rozkaz Van Dorna doprowadził do utraty najsilniejszego okrętu, jaki posiadała Konfederacja na Mississippi. Uważa się, że gdyby przetrwał, w znaczący sposób mógł wpłynąć samą swoją obecnością na przyszłe działania Unii skierowane przeciwko Vicksburgowi. Por. Brown dowodził później pancernikiem w obronie Charlestonu. Przeżył szczęśliwie wojnę. Stevens, niestety, poległ w walce w lutym 1863 roku.
Zarówno „Arkansas”, jak i jego sławniejsza siostra „Virginia” ukazały, jak wielkie możliwości ma sprawny i umiejętnie dowodzony pancernik. Wywarły wielki wpływ na dalszy rozwój floty Konfederacji. Do końca wojny Południe wcieliło do służby kilkanaście kolejnych, ulepszonych jednostek tej klasy.


[1] Była to rzeczna kanonierka pancerna „Essex” oraz trzy drewniane kanonierki pełnomorskie: ”Kineo”, Cayuga” i „Katahdin”.
[2] Towarzyszyły mu dwie małe kanonierki: „Webb” i ”Music”. W akcji pod Baton Rouge z niewiadomych przyczyn nie wzięły one udziału.
[3] Słowo „ship” jest w j. angielskim rodzaju żeńskiego.
[4]  Siły Unii po kilku tygodniach opuściły miasteczko, zostało one zajęte przez konfederatów bez walki. 




Bibliografia:

1. Official Records of the Union and Confederate Navies during the War of Rebellion. cz. I.
2.    Battles and Leaders of the  Civl War, cz. III., New York 1956
3. Beck B.H., Holy Springs. Van Dorn, the CSS Arkansas and the Raid that Saved Vicksburg, Charleston 2011
4.     Field R., Confederate Ironclad vs Union Ironclad, Oxford 2008
5.   Gibbons T., Warships and Naval Battles of the U.S. Civil War
     Limpsfield 1989
6.     Konstam A., Confederate Ironclad 1861-65, Oxford 2001
7.    Konstam A., Mississippi River Gunboats of the American Civil War, 1861-65, Oxford 2002
8.     Konstam A., Union River Ironclad 1861-65, Oxford 2002
9.     Luraghi R., A History of The Confederate Navy, Annapolis 1996
10.       Olender P., Wojny Morskie 1860-1883, Warszawa 2005
11.     Still Jr W.N., Iron Afloat. The Story of the Confederate Armorclads
       Nashville 1971
12. Still Jr, W.N. i inni, The Confederate Navy. The Ships, Men and Organization 1861-65, London 1997
13.    Tucker S.C., Blue And Gray Navies. The Civil War Afloat. Annapolis 2006
14.     Wikipedia






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz