Jackson wycofał swoje siły do Grodonsville i przez wiele dni zamęczał przeciwnika niespodziewanymi manewrami. Jednak jeden z najbardziej błyskotliwych konfederackich ataków miał dopiero nadejść. Kiedy generał Lee, teraz w Gordonsville powstrzymywał gen. Pope'a od frontu, szybko poruszający się Jackson obszedł prawe skrzydło armii Unii i dotarł do Manassas Junction. Śmiałe i ryzykowne zagranie Konfederatów rozdzieliło siły federalne - odcięło gen. Pope'a od nadchodzącego gen. McClellana i sprawiło, że Jackson mógł zaatakować dokładnie tam gdzie zamierzał.
Ojciec Sheeran towarzyszył swoim żołnierzom w tym słynnym marszu. Dzień przed wymarszem, odprawił Mszę św. dla swoich ludzi.
15 sierpnia 1862
Camp Wheat, kilka mil na południe od Cedar Mountain
Było dużo wiernych słuchających Mszy, wielu z nich przyjęło komunię świętą. Ta duża liczba wiernych napełniła mnie nadzieją, że jeśli byłoby parę dni odpoczynku, miałbym możliwość przygotowania wszystkich katolickich żołnierzy w naszej brygadzie na spotkanie z Bogiem tak dobrze, jak są teraz gotowi na spotkanie z nieprzyjacielem. Obserwuję, jak nasi dzielni ludzie poświęcają swoje wygodne bytowanie i narażają swoje życie; podobnie jak narażają zbawienie swych dusz. Skłania mnie to, żeby ze wszystkich sił utrzymywać ich w przyjaźni z Bogiem. Poczyniłem obserwację, że żadni żołnierze nie walczą tak dzielnie jak katolicy zaopatrzeni w sakramenty święte przed bitwą, a z drugiej strony nie ma bardziej tchórzliwych żołnierzy (za wyjątkiem tych zupełnie bezwartościowych), niż ci katolicy, którzy są w stanie grzechu śmiertelnego.
16 sierpnia
Jednak nie było mi dane zrealizować miłych memu sercu zamierzeń, gdyż w sobotę 16 sierpnia o godzinie 2 w nocy nadeszły rozkazy aby przyrządzić racje żywnościowe na dwa dni i być gotowym do wymarszu o świcie. Cały obóz był wkrótce na nogach. O świcie żywność była gotowa, namioty zwinięte, wozy załadowane, a chłopcy stali w szeregach. Ponieważ tego dnia mieliśmy zabezpieczać tyły korpusu, musieliśmy czekać aż do 10 rano, zanim przeszły inne dywizje. Bezczynne stanie pod bronią przez tak długi czas było bardzo męczące dla naszych ludzi i nic dziwnego, że obdarzali niewybrednymi słowami tych, którzy byli przyczyną opóźnienia. Jednak około dziesiątej wyruszyliśmy i po szybkim marszu przeszliśmy 15 mil w palącym słońcu. Stanęliśmy na nocny spoczynek jakieś dwie mile od Orange C. H.
Znów mieliśmy luksus spania na gołej ziemi, za poduszki mając belki i deski od płotów. Mieliśmy również znakomitą okazję do przeprowadzenia obserwacji astronomicznych, ponieważ księżyc i gwiazdy rzucały swój olśniewający blask, i z naszej obszernej sypialni był znakomity widok bez żadnych instrumentów. Jednak czas i okoliczności były niezbyt sprzyjające modlitwie, ponieważ ludzie z naszej brygady byli stłoczeni blisko siebie i dawali upust swojemu gadulstwu. Tym bardziej, że kamieniste pierzyny na których próbowaliśmy ułożyć nasze zmęczone ciała, sprzyjały prowadzeniu konwersacji. Rozmyślałem często o tych herosach umartwienia, których imiona wspomina kalendarz Kościoła. Święta Róża z Limy jako poduszki używała kłody drewna, a goła ziemia była dla niej łóżkiem; również inni święci praktykowali podobne umartwienia, które przywoływałem w mojej pamięci. Jednak obawiam się, że te przemyślenia nie pomagały mi zbytnio; zamiast oddawać honor tym świętym za ich wyrzeczenia, doszedłem do wniosku, że ich wielkie umartwienia były niczym dziecinna igraszka w porównaniu z tym co musieli przeżywać konfederaccy żołnierze i oczywiście również ja. Bylibyśmy niezmiernie szczęśliwi tej nocy, jeśli mielibyśmy okrągły pniak za poduszkę i równą ziemię za łóżko. Lecz cóż! Można było tylko o tym pomarzyć. Kanciasta belka pod głową, a kamienie wielkości od jajka do kuli armatniej pod utrudzonym ciałem.
17 sierpnia, niedziela
Doszły mnie słuchy o dwóch żołnierzach z Virginii rozstrzelanych za dezercję. Pospieszyłem na miejsce stracenia i znalazłem ich w towarzystwie dwóch kapelanów protestanckich. Nie chcąc być świadkiem egzekucji, wróciłem do obozu.
16 sierpnia
Jednak nie było mi dane zrealizować miłych memu sercu zamierzeń, gdyż w sobotę 16 sierpnia o godzinie 2 w nocy nadeszły rozkazy aby przyrządzić racje żywnościowe na dwa dni i być gotowym do wymarszu o świcie. Cały obóz był wkrótce na nogach. O świcie żywność była gotowa, namioty zwinięte, wozy załadowane, a chłopcy stali w szeregach. Ponieważ tego dnia mieliśmy zabezpieczać tyły korpusu, musieliśmy czekać aż do 10 rano, zanim przeszły inne dywizje. Bezczynne stanie pod bronią przez tak długi czas było bardzo męczące dla naszych ludzi i nic dziwnego, że obdarzali niewybrednymi słowami tych, którzy byli przyczyną opóźnienia. Jednak około dziesiątej wyruszyliśmy i po szybkim marszu przeszliśmy 15 mil w palącym słońcu. Stanęliśmy na nocny spoczynek jakieś dwie mile od Orange C. H.
Znów mieliśmy luksus spania na gołej ziemi, za poduszki mając belki i deski od płotów. Mieliśmy również znakomitą okazję do przeprowadzenia obserwacji astronomicznych, ponieważ księżyc i gwiazdy rzucały swój olśniewający blask, i z naszej obszernej sypialni był znakomity widok bez żadnych instrumentów. Jednak czas i okoliczności były niezbyt sprzyjające modlitwie, ponieważ ludzie z naszej brygady byli stłoczeni blisko siebie i dawali upust swojemu gadulstwu. Tym bardziej, że kamieniste pierzyny na których próbowaliśmy ułożyć nasze zmęczone ciała, sprzyjały prowadzeniu konwersacji. Rozmyślałem często o tych herosach umartwienia, których imiona wspomina kalendarz Kościoła. Święta Róża z Limy jako poduszki używała kłody drewna, a goła ziemia była dla niej łóżkiem; również inni święci praktykowali podobne umartwienia, które przywoływałem w mojej pamięci. Jednak obawiam się, że te przemyślenia nie pomagały mi zbytnio; zamiast oddawać honor tym świętym za ich wyrzeczenia, doszedłem do wniosku, że ich wielkie umartwienia były niczym dziecinna igraszka w porównaniu z tym co musieli przeżywać konfederaccy żołnierze i oczywiście również ja. Bylibyśmy niezmiernie szczęśliwi tej nocy, jeśli mielibyśmy okrągły pniak za poduszkę i równą ziemię za łóżko. Lecz cóż! Można było tylko o tym pomarzyć. Kanciasta belka pod głową, a kamienie wielkości od jajka do kuli armatniej pod utrudzonym ciałem.
17 sierpnia, niedziela
Doszły mnie słuchy o dwóch żołnierzach z Virginii rozstrzelanych za dezercję. Pospieszyłem na miejsce stracenia i znalazłem ich w towarzystwie dwóch kapelanów protestanckich. Nie chcąc być świadkiem egzekucji, wróciłem do obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz