Pojawiły się meldunki o kolejnym starciu w pobliżu Chantilly, 7 mil na północ od Centerville. Wiedząc, że będzie tam potrzebny przy rannych, o. Sheeran pojechał w kierunku nowego pola bitwy.
Ruszyłem w drogę z Sudley's Mills w kierunku Middlebury do Fairfax i rogatek Alexandrii przy których zakręciłem w prawo. Towarzyszył mi starszy dżentelmen z Luizjany o nazwisku Miller, oraz ojciec oficera który zginął podczas bitwy w piątek [tym oficerem był prawdopodobnie major M.B. Miller z Luizjany].
Podczas podróży mijaliśmy wiele wozów wypełnionych zaprowiantowaniem, które dobrzy ludzie z okolicy wysłali naszym rannym żołnierzom. Ten dobrowolny dar pokazał jak głęboko miejscowa ludność była za Sprawą o jaką walczyli nasi patrioci.
Podróżowaliśmy jeszcze kilka mil, w pobliżu Aleksandrii zobaczyliśmy maruderów.
Starszy pan, mój towarzysz, bolejąc nad stratą swojego syna, był oburzony widząc wielu żołnierzy, którzy zostali w tyle, i z trudnością można go było powstrzymać od kłótni z nimi. Często wykrzykiwał do nich, że nie są warci bycia żołnierzami dzielnej armii spod Manassass.
Mój towarzysz był dla maruderów bardzo nieprzyjemny, tym bardziej, że wielu nie zasługiwało na takie nagany, byli w fatalnym stanie.
Około godziny 2 po południu dotarłem do naszego pułku w pobliże Chantilly, rodzinnej posiadłości gen. Stuarta. Dowiedziałem się od żołnierzy, że w wyniku walk poprzedniego wieczora, nasz pułk, teraz znacznie przetrzebiony, stracił 2 zabitych i 20 rannych. To była ta bitwa, w której zginął jankeski generał Kearney [gen. brygady Phillip Kearny, o. Sheeran niepoprawnie zapisał jego nazwisko] i jeszcze jeden federalny generał.
Było mi przykro słyszeć, że nasze regimenty tym razem nie poradziły sobie tak dobrze jak zwykle.
Około godziny piątej poniedziałkowego popołudnia, uformowaliśmy linię bojową, z 1st Louisiana Brigade po naszej prawej stronie i pewną liczbą regimentów z Georgii po lewej. Wysłaliśmy tyraliery naprzód, kiedy nagle Jankesi z ukrycia w lesie otworzyli silny ogień w naszym kierunku. Ten ostrzał przywrócił naszym chłopcom dawnego ducha i rozpoczęli oni atak na nieprzyjaciela.
Jakiś nowicjusz pełniący obowiązki adiutanta, galopował wzdłuż naszych linii, krzycząc że Jankesi nadciągają w trzech silnych kolumnach i usiłują obejść i rozbić nasze prawe skrzydło. Ta informacja, która powinna była dotrzeć tylko do generała, wzbudziła panikę w kilku naszych regimentach, przez co mieliśmy bardzo szczupłe siły by przeciwstawić się natarciu wroga. Regiment z Georgii zrejterował, wielu z tych żołnierzy nie było w stanie wrócić do szeregów pomimo wysiłków swoich dzielnych oficerów. W czasie tej bitwy również dwa pułki z Luizjany nie pokazały swojej zwykłej waleczności. Jednak 14th i 5th Louisiana, mężnie trwały na pozycjach, dzielnie walcząc z przeciwnikiem, a w końcu z sukcesem wypierając nieprzyjaciela z pola.
Wzięliśmy do niewoli 1300 jeńców, później widziałem ich apel. Ponieważ musiałem sprawdzić gdzie są nasi zabici i ranni, udałem się do naszego szpitala oddalonego ok. dwóch mil od pola bitwy.
Tej nocy do późnych godzin zajmowałem się tak potrzebami duchowymi, jak i myciem i opatrywaniem tych którzy nie zostali jeszcze stąd odesłani.
Mój stary przyjaciel, pan Miller, towarzyszył mi i starał się ze wszystkich sił pomagać jak najlepiej. Był protestantem i nie uznawał spowiedzi i innych sakramentów. Jednakże chodził między rannymi pytając każdego z nich czy są katolikami, a jeśli tak, wtedy wzywał mnie.
Po zakończeniu posługi przy rannych i zmarłych w Chantilly, o. Sheeran podjął podróż na północ i dołączył do swojej brygady w pobliżu miasta Dranesville. Tam usłyszał wiele domysłów na temat gdzie Jackson poprowadzi swoje wojsko. Po przejściu przez Leesburg 4 września było jasnym, że będą przekraczać Potomak.
4 września
Długo pielęgnowane marzenie niektórych redaktorów i wojskowych z głębokiego zaplecza właśnie zaczęło się realizować. Mieliśmy najechać Maryland. Większość naszych żołnierzy ekscytowała się tą wieścią, sądząc że w Marylandzie tysiące rekrutów zaciągnie się pod nasze sztandary, i dzięki nim zaniesiemy wojnę do kraju nieprzyjaciela, a my już niedługo rozwiniemy naszą flagę na brzegu rzeki Susquehanna. Muszę przyznać, że nie podzielałem tych świetlanych wizji. Raczej patrzyłem na całą sprawę, jak na eksperyment którego wynik był bardzo wątpliwy.
Następnego dnia jak oddziały przeprawiły się przez rzekę do Marylandu, o. Sheeran zanotował:
5 września
Przejechałem powoli na drugą stronę i zanosiłem pokorne modlitwy do Boga żeby ta wyprawa przyniosła korzyści dla sprawy o którą walczyliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz